Przyjechali z całej Polski (wyjątkowo nie było w Lublinie gości zza granicy), m.in. z Wrocławia, Krakowa, Częstochowy czy Warszawy. Lublin gościł writerów (tak mówią o sobie twórcy graffiti) po raz jedenasty. To największy tego typu festiwal w Polsce. 50 osób przez dwa dni tworzyło swoje dzieła na murze przy Hali Sportowej Globus i w innych miejscach miasta.
Techniki rozmaite, cechą wspólną był jedynie zestaw farb w sprayu, którym dysponował każdy z uczestników. Od rana do późnego popołudnia w powietrzu unosił się zapach farb, a w znojnych pracach wspomagali artystów licznie przybyli oglądający. Ten proces twórczy był niezwykły, ale jego efekty – zapierają dech w piersiach! Przy Globusie czy Skende (koło IKEA) wciąż można je oglądać. Naprawdę warto!
Zobacz zdjęcia z Meetingo of Styles 2022. Oto dzieła z festiwalu graffiti w Lublinie!
– Lepsze to niż bazgroły na klatce – oceniała mama kilkulatka, zafascynowanego „malowaniem”, jak to określił. – Oby tylko mój syn nie zapragnął spróbować swych sił na ścianie dużego pokoju.
Polecany artykuł:
W większości writerzy przekładają na ścianę to, co wcześniej stworzą na kartce papieru. Daniel Sen Szymczyk (38 l.), writer z Lublina, tłumaczy, że chodzi o to, aby przełożyć to jak najbardziej wiernie.
– Mam nadzieję, że na 100 procent – mówi, nie odrywając się od pracy. Graffiti to 20 lat jego życia. – Dużo się w tym czasie pozmieniało. Od nielegalnej formy street artu do tworzenia, tak jak dzisiaj, przy publiczności.
Writerzy ponownie spotkają się w Lublinie za rok. Ich prace – wciąż można podziwiać. Warto!