Klimat nadal ten sam

Giełda samochodowa w Lublinie. Aut już nie ma, ale klimat pozostał. "Ten sam zapach szaszłyka"

2024-07-22 12:14

To się już naprawdę skończyło, po prawdziwej giełdzie samochodowej w Lublinie zostały jedynie... napisy "giełda samochodowa" na paragonach. Internet zabrał wszystko, już nikt nie wystawia do sprzedaży aut, nie słychać ogłoszeń "sprzedam audi 80, stan idealny" czytanych przez lektora zwanego czasem "muezinem". Na szczęście miejsce to nadal ma klimat i wiele innych rzeczy do zaoferowania.

Na tereny Giełdy Elizówka auta trafiły na początku 2001 roku. Wtedy to była Europa całą gębą, nowoczesny obiekt posiadał zadaszone wiaty, toalety, sklepy i dużo miejsca, ale nie od razu zyskał aprobatę samochodziarzy ze względu na swe peryferyjne położenie. Giełda samochodowa "na torze kartingowym" w dzielnicy Wrotków, która odbywała się przez lat kilkanaście była daleko lepiej skomunikowana z Lublinem, choć warunki panowały na niej zgoła spartańskie.

- Kto nie korzystał z wychodka tam położonego, ten nie zna życia - śmieje się sprzedawca opon z Elizówki, z którym rozmawiamy o historii tej branży w Lublinie. Gwoli dziennikarskiej ścisłości, obiekt o którym mowa, to pobielona wapnem murowana buda bez drzwi. Ale to właśnie tam kupowano i sprzedawano auta w ciekawych latach 90-tych. To tam właśnie swą drogę do fortuny zaczynali pokątni handlarze piwem w puszce przywożonym z Berlina Zachodniego, to tam także stawały pierwsze przyczepy z kiełbasą z rożna (początkowo smażono ją na tłuszczu, zwolennicy diety fit raczej musieli obejść się smakiem) i pieczonym kurczakiem.

Ale w 2001 roku urzędnicy miejscy uznali, że miastu należy się Tor Lublin, miejsce do ścigania z prawdziwego zdarzenia i giełdę pogonili. Dzisiaj nikt już o torze nie pamięta, na miejscu tym stoją już kilkunastoletnie bloki. Dodajmy jedynie, że w czasach PRL giełdy samochodowe działały także na Placu Zamkowym (kiedyś Plac Zebrań Ludowych) oraz na dwupasmowych ulicach Witosa i Smorawińskiego (wtedy al. Lenina).

Giełda "na Elizówce" cieszyła się wielkim powodzeniem, aby wjechać na plac targowy i zająć jak najlepsze miejsce wystawowe (pomiędzy najbliższymi wjazdu halami) należało być na miejscu około 5-tej rano. Zapłacić dość wysoką opłatę za wjazd i czekać cierpliwie... - Prawda jest taka, że do transakcji dochodziło na giełdzie w miarę rzadko, ludzie traktowali giełdę jak dzisiaj wyjście do galerii handlowej. Z roku na rok coraz podejrzliwiej podchodzili też do oferty, zwłaszcza handlarzy - dodaje pan z oponami.

Czytaj też: Lubelski Targ Staroci znowu przyciągnął tłumy. Zobaczcie, co można było kupić

Coś w tym jest, niżej podpisany sam był świadkiem, jak to pewien pan sprzedawał forda contoura, czyli mondeo I generacji z doczepionym doń europejskim przodem (maska, światła, błotniki) jako auto bezwypadkowe i pewne.... Takich scen już się jednak nie zobaczy. Na giełdzie samochodowej aut nie ma. Rynek internetowy okazał się zabójczy dla klasycznego. Nie znaczy to jednak, że Elizówka straciła swój powab. Dziś jest to chyba największe w Lublinie miejsce, gdzie można dostać "mydło i powidło." Od wspomnianych już opon, literatury motoryzacyjnej, wszelakiej maści używki pochodzącej z zachodnich "wystawek", rowery, nowe i używane buty, po owoce, warzywa, karmę dla psów i co tam jeszcze może być. Tam, gdzie były od lat. I zapach szaszłyka jest ten sam. - Taki sam co 20 lat temu - gwarantuje pan stojący przy rożnie.

I jeśli zamknąć oczy, wciągnąć nosem cudny zapach i wsłuchać się w tłum, można przenieść się w dawne czasy.

Sonda
Czy interesujesz się historią Lublina?