Kot Garfield podbija serca strażników i strażniczek ze Świdnika
Sadowiąc się w swoim gniazdku w klombie tuż przy wejściu pewny siebie rudasek czuje się co najmniej jak nadkomendant. - Cóż, na szczęście funkcjonowanie naszej jednostki wciąż jest na mojej głowie - śmieje się Janusz Wójtowicz, komendant Straży Miejskiej.
Garfield - no bo jak nazwać kota o takiej aparycji jak ten przystojniak ze Świdnika? Nie wiadomo skąd się wziął. Być może ma swój dom, skąd wychodzi codziennie do „pracy“ , traktując to jako miłe urozmaicenie dnia.
- Kot pojawił się u nas jakiś czas temu. Przechadzał się po parkingu i zdobył serca pań strażniczek - opowiada komendant Wójtowicz dodając, że szybko cała załoga uznała go za swojego. - Garfield także czuje się jak u siebie - dodaje.
Polecany artykuł:
Strażnicy poznali zwyczaje pupila
Garfield z gracją przyjmuje komplementy, nie odmawia smakołyków i domaga się pieszczot. Zdarza mu się siadywać naprzeciw okna, za którym siedzi dyżurny i prychać, jeśli uzna, że zbyt długo nikt się nim nie interesuje. No bo jak można? Ale pokazuje także, że czuje się strażnikiem z krwi i kości. Robi obchód komendy, a koty, które wejdą mu w drogę wyprasza dość szybko. - Jeden kot strażnik miejski tu wystarczy - zdaje się miauczeć.