Zabójstwo w Annopolu. Spowodował u Doroty K. kilkadziesiąt ran
Mieszkańcy Annopola nie spodziewali się, że o ich miejscowości będzie się mówiło w całej Polsce. Tak się stało we wrześniu 2024 roku. Najpierw było rozpaczliwie wołanie o pomoc. Usłyszała je sąsiadka Andrzeja K. i Doroty K. Policjanci nie tracili nawet minuty. - W mieszkaniu zastali 64-letniego mężczyznę oraz jego 57-letnią żonę. Kobieta leżała nieprzytomna, posiadała liczne rany kłute. Patrol przystąpił natychmiast do reanimacji, wezwał też wsparcie medyczne. Mimo wysiłku ratowników, życia kobiety nie udało się uratować. Policjanci zatrzymali do sprawy 64-latka, w trakcie zatrzymania był on spokojny, nie stawiał oporu - informował media asp. Paweł Cieliczko z KPP w Kraśniku. - Tak dla wszystkich będzie najlepiej - takimi słowami Andrzej K. zwrócił się do mundurowych i wystawił ręce.
Andrzej K. i Dorota K. cieszyli się poważaniem. Obydwoje byli znanymi w mieście lekarzami. - Moja córka uwielbiała do niego chodzić, miał podejście do ludzi - usłyszał nasz dziennikarz, gdy pytał o Andrzeja K.
Dowiedz się więcej o sprawie:
Lekarka zabita, na jej ciele liczne rany! To powiedział jej mąż w czasie przesłuchania
Dalszy ciąg materiału znajduje się pod galerią ze zdjęciami
Prokuratura: Obrażenia ciała w postaci kilkudziesięciu ran ciętych i kłutych
Czy z pozoru świetnie dogadujące się małżeństwo miało problemy, o których większość nie wiedziała? Dlaczego lekarka zginęła w tak okrutny sposób? Pytań wciąż jest mnóstwo, a proces trwa.
- Uderzył pokrzywdzoną butelką w głowę, powodując wylew podskórny w okolicach szczytu głowy, a następnie 35-krotnie ugodził ją nożem w okolice tułowia, klatki piersiowej, kończyn górnych oraz twarzy, powodując obrażenia ciała w postaci kilkudziesięciu ran ciętych i kłutych, w tym kilku penetrujących do klatki piersiowej i raniących dolny płat płuca. Obrażenia te, wraz z następowym wykrwawieniem zewnętrznym i wewnętrznym, doprowadziły do zgonu - mówił prokurator, który odczytał akt oskarżenia w czasie pierwszego dnia procesu.
Zaskakująca linia obrony oskarżonego lekarza
- Jestem lekarzem i na własną rękę leczyłem się na zaburzenia depresyjne i bezsenność - przyznawał przed sądem 65-latek. Mówił spokojnym, opanowanym, wzbudzającym zaufanie głosem. Andrzejowi K. grozi dożywocie. Prokuratura dowodzi, że zadał wiele ciosów i dlatego wielu może zaskoczyć linia obrony medyka.
Andrzej K. nie przyznaje się do winy, twierdzi, że bronił się jedynie przed atakiem żony - ustalił dziennikarz "Super Expressu", który od początku śledzi sprawę.
Do sprawy będziemy wracać.
