Lokalna społeczność w szoku

Dorota dostała 35 ciosów nożem. Ceniony lekarz oskarżony o zabójstwo żony. "Moja córka uwielbiała do niego chodzić"

2025-05-15 10:04

Gdyby nie towarzystwo dwóch rosłych policjantów i kajdanki na rękach, idący korytarzem Sądu Okręgowego w Lublinie Andrzej K. (65 l.) mógłby uchodzić za poważnego przedsiębiorcę, prawnika, emerytowanego naukowca czy lekarza, którym z zawodu był w istocie. Ładnie ubrany, spokojny, ze wzbudzającym zaufanie spojrzeniem. Mało kto mógłby wziąć go za żonobójcę. Ten ceniony specjalista jest oskarżony o brutalne zamordowanie żony Doroty (+57 l.) w Annopolu.

Zabójstwo w Annopolu. Dorota nie żyje, ceniony lekarz oskarżony

- Tak dla wszystkim będzie lepiej - mówił podobno, kiedy wyciągał przed siebie ręce, żeby policjantom było wygodniej go skuć. W Annopolu (powiat kraśnicki) liczącym niespełna 2500 mieszkańców miasteczku położonym nieopodal brzegu Wisły, małżeństwo K. znane było każdemu. To nie przesada, przez lata prowadzili wspólnie przychodnię zdrowia przy ul. Leśnej. On był lekarzem, przyjmował pacjentów, ona zaś pielęgniarką. Żadnych, ale to żadnych niepokojących rzeczy. Doktor K. był zdaniem ludzi świetnym specjalistą, który pomagał przez lata kilku pokoleniom.

- Moja córka uwielbiała do niego chodzić, miał podejście do ludzi - oceniali we wrześniu ubiegłego roku, tuż po tragedii. Przychodnię zdrowia prowadził wspólnie z żoną Dorotą. Tak widnieje w dokumentach. - Ale decyzje podejmowała ona, pani Dorota szefowała - zwracał uwagę kolejny z naszych rozmówców, który poruszył być może bardzo ważną rzecz. Znał ich dobrze. - On się czuł przez nią tłamszony, wykorzystywany i tak od ponad 20 lat. Miał dość - twierdził w rozmowie z "Super Expressem".

Na zewnątrz wyglądali na zgodne małżeństwo. Choć żyli na dobrej stopie, nie afiszowali się bogactwem. Mieszkali w bloku, nieopodal przychodni. To tam doszło do tragedii. Z ustaleń śledczych wynika, że rano, około 7. Andrzej K. chwycił butelkę po wódce i uderzył nią żonę w głowę. To było początkiem masakry.

Uderzył pokrzywdzoną butelką w głowę, powodując wylew podskórny w okolicach szczytu głowy, a następnie 35-krotnie ugodził ją nożem w okolice tułowia, klatki piersiowej, kończyn górnych oraz twarzy, powodując obrażenia ciała w postaci kilkudziesięciu ran ciętych i kłutych, w tym kilku penetrujących do klatki piersiowej i raniących dolny płat płuca. Obrażenia te, wraz z następowym wykrwawieniem zewnętrznym i wewnętrznym, doprowadziły do zgonu - powiedział pierwszego dnia procesu prokurator.

Dorota K. wołała o pomoc. Andrzej K. wpuścił policję

Krwawe ślady znaczyły drogę z kuchni do pokoju i dalej, na balkon. Dorota K. uciekała, z balkonu krzyczała o pomoc. Nikt nie zdążył pomóc, choć policja zawiadomiona przez świadków pojawiła się natychmiast. Z niedawno otworzonego posterunku policji mieli do nich nieco ponad kilometr. Choć spodziewano się, że Andrzej K. zabarykaduje się w mieszkaniu, on spokojnie otworzył drzwi. Jego spokój i widok nieruchomego ciała w kałuży krwi to zestawienie budzące grozę.

- Patrol przystąpił natychmiast do reanimacji, wezwał też wsparcie medyczne. Mimo wysiłku ratowników, życia kobiety nie udało się uratować. Policjanci zatrzymali do sprawy 64-latka, w trakcie zatrzymania był on spokojny, nie stawiał oporu - opowiadał wówczas asp. Paweł Cieliczko z KPP w Kraśniku.

Proces za zamkniętymi drzwiami. Tak tłumaczy się oskarżony

Ze względu na delikatną materię, w jakiej tyczy się postępowanie sądowe, które dotyka m.in. synów małżeństwa, proces odbywać się będzie za zamkniętymi drzwiami. Andrzej K. nie przyznaje się do winy, twierdzi, że bronił się jedynie przed atakiem żony.

- Gdzieś musiała się zdarzyć ta kropla, która przelała czarę - opowiadał mediom przed salą sądową jeden ze świadków. Jego zdaniem Andrzej K. był źle traktowany przez żonę. Oskarżony był poczytalny w chwili zdarzenia. - Jestem lekarzem i na własną rękę leczyłem się na zaburzenia depresyjne i bezsenność - przyznawał przed sądem. Mówił spokojnym, opanowanym, wzbudzającym zaufanie głosem. Grozi mu dożywocie.

Super Express Google News