"Co mu do głowy wlazło?". 13-letni Szymon podejrzany o zabójstwo brata. Sąsiedzi mówią, co się działo chwilę po tragedii

Szymon nie był taki, żeby kogoś chciał skrzywdzić... Lubił piłkę nożną, chciał być bramkarzem - mówi wujek Szymona (13 l.) i Łukasza (+17 l.) M. z Woli Osowińskiej na Lubelszczyźnie. Młodszy z braci napadł z nożem w ręku na starszego, kiedy ten spał i pokrył jego ciało mnóstwem ciosów. Wieś nie wierzy w to, co się stało.

  • Do tragedii doszło w spokojnej Woli Osowińskiej na Lubelszczyźnie.
  • 13-letni Szymon M. w nocy miał zaatakować nożem swojego 17-letniego brata, Łukasza.
  • Chłopak zadał liczne ciosy, gdy brat spał – obrażenia okazały się śmiertelne.
  • Początkowo mieszkańcy sądzili, że starszy z braci próbował się zabić.
  • Wieś nie może uwierzyć w to, co się stało. Obaj chłopcy uchodzili za spokojnych i grzecznych.

W Woli Osowińskiej nie mówi się o niczym innym, jak tylko o tragedii, do której doszło w zadbanym domu na skraju wsi. Ludzie przystają na chwilę, zaczynają i kończą rozmowy słowami "jak to się mogło stać...". Rozmowy milkną, kiedy podejdzie doń dziennikarz, których zrobiło się pełno we wsi. - Po co tu afery szukacie? - pytają zniecierpliwieni, nie chcą słyszeć odpowiedzi, że to po prostu się stało, niczego nie trzeba szukać.

Podobnie młodzież, której we wsi jest sporo. W zespole szkół uczy się kilkaset osób. - Nic nie wiemy - ucinają, stracili przecież dwóch kolegów. Łukasz uczył się w technikum rolniczym o specjalności agro biznes. Inteligentny, obyty w tym co dzieje się nie tylko wokół, ale i szerzej. - Uczył się i pojętny był. O polityce można z nim było podyskutować, znał się na tym lepiej jak niejeden dorosły - opowiada wujek chłopców. Przerażony i smutny, bo on też nie wie, jak sobie wytłumaczyć to, co się stało. - Nie widać było po nim, żeby miał kogoś skrzywdzić. Co mu do głowy wlazło?

Bo Szymek, podobnie jak brat, był zdaniem mieszkańców wsi normalnym chłopcem. - Cześć sąsiad - wołał z uśmiechem stojąc na podwórku do mieszkającego nieopodal mężczyzny, który pracuje w szkole, do której chodził Łukasz. Normalny nastolatek. Nie bratobójca.

A rodzice? Tych żałują we wsi nie mniej. Podobno od feralnej nocy nie wchodzą do domu, mieszkają u rodziny. Bo jak tam wejść? - Przed trzecią zaczęło się coś dziać. Karetka pogotowia, potem policja. Jedna, druga - opowiada starsza kobieta. Na jezdni pojawiło się kilka osób. "Łukasz chciał się zabić" - szeptali, choć chyba w to nie wierzyli. Łukasz, ten długowłosy, uśmiechnięty chłopak nie miał powodów do tego. Ratownicy pojawili się, aby ratować 17-latka, którego całego we krwi zabrali ze sobą do szpitala. Jego mama pojechała za nim. Tam spadły na nią dwa ciosy: śmierć syna i informacja, że to nie było samobójstwo.

Najpewniej policjantom, którzy zjawili się na miejscu coś nie pasowało. Za dużo ran i brak noża, którym miał poranić się chłopak. No i jego brat, Szymon. - Przepraszam, nie chciałem, mamo przepraszam - powtarzał ciągle. Wcześniej próbował ratować brata. Prawda wyszła na jaw niedługo potem.

- Trzymaj się synu, jesteśmy z tobą - ojciec Szymona nie zostawił go samego, objął, kiedy ten wyszedł z komisariatu policji i wsiadł do radiowozu, który zawiózł go do Lublina. 

Sąd Rejonowy w Radzyniu Podlaskim zdecydował, że 13-letni Szymon podejrzany o zabójstwo 17-letniego brata zostanie umieszczony na trzy miesiące w schronisku dla nieletnich.

Do tej niewyobrażanej tragedii doszło w środę (29.10) kilka minut po godzinie 3. Policjanci otrzymali zgłoszenie o awanturze domowej w jednym z domów w gminie Borki na Lubelszczyźnie. - Na miejscu Zespół Ratownictwa Medycznego udzielał pomocy medycznej 17-latkowi, który posiadał obrażenia ciała. Niestety chłopiec kilka godzin później zmarł w szpitalu. Z uwagi na charakter sprawy, materiały z wykonanych czynności zostaną przekazane do Sądu Rejonowego, Wydział Rodzinny i Nieletnich w Radzyniu Podlaskim - informują policjanci. Jak podaje lokalny portal radzyn.24wspolnota.pl, 17-latek miał około czterdzieści ran kłutych.

Brat zabił brata

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki