Grozi jej więzienie

Ciężarna Ania chciała mieć najpiękniejszy dom we wsi. "Co jej strzeliło do głowy?"

2024-06-07 9:24

Od jakiegoś czasu chodziły mi myśli, aby łatwo zdobyć pieniądze. Nikt nie chciał mi ich pożyczyć, więc w głowie zrodziła mi się myśl, aby dokonać napadu na bank. Oglądałam kilka filmów, gdzie były właśnie takie napady – tłumaczyła się bezrefleksyjnie podczas śledztwa Anna A. (36 l.), matka trojga dzieci z małej wsi pod Puławami. Najmłodsze, półroczne, urodziła już za kratami, bo napadów na banki w Kurowie i Puławach dokonała będąc w ósmym miesiącu ciąży.

Tuż po drugim napadzie na bank zatrzymali ją policjanci. Podobno dopiero kiedy powiedziano jej, że za napad z nożem w ręku grozić jej może nawet 20 lat więzienia, nie dowierzała. - Jakoś to będzie - wzruszała ramionami. W filmach, które oglądała przestępcy obłowili się kasą i obierali kurs na wygodne życie.

Przypomnijmy. 25 października 2023 roku około 10.30 Anna A. pojawiła się w budynku banku w Kurowie. - To jest napad, dawać pieniądze - jęła machać nożem pakując się za linię kas. Kiedy pracownica banku poczęła się z nią szarpać, użyła siły. W efekcie złamała jej palec. Po wszystkim uciekła i pewnie długo udałoby się jej cieszyć łupem gdyby nie chciała więcej. 10 listopada wybrała placówkę bankową w Puławach. Na głowie miała czarną kominiarkę, w ręku dzierżyła nóż. - Dawaj kasę, ty... - ryknęła na pracownicę banku.

Nie nacieszyła się pieniędzmi. - Kilkanaście godzin po napadzie w Puławach, policjanci zatrzymali kobietę. Funkcjonariusze odzyskali też zrabowaną w Puławach gotówkę i zabezpieczyli szereg dowodów w sprawie - opowiadała wtedy Ewa Rejn-Kozak z policji w Puławach. W rodzinnej wsi Anny A. pod Puławami nikt nawet przez chwilę nie pomyślał, że ich sąsiadka może stać za napadami na banki, które miały miejsce w okolicy. Ona?

- Świetna matka, miła sąsiadka, pomocna i skromna. No i lada tydzień będzie rodzić, to już ósmy miesiąc... Co jej strzeliło do głowy? - zastanawia się sąsiadka. Nigdy nikogo nie prosiła o pomoc. - Przecież rodzinie nie wiedzie się źle, mąż pracuje, mają piękny, wielki dom, który niedawno wyremontowali.

Inni dodają jednak, że to właśnie przez ten dom. - To prosta kobieta. Chciała, żeby w środku też było pięknie i to już - dodaje ktoś inny. Anna A., kucharz z zawodu, matka dwóch dorastających synów nie uchodziła w sąsiedztwie za szczególnie lotną osobę. Mimo swego stanu trafiła do aresztu śledczego, gdzie przebywa do dzisiaj. Spod budynku sądu w Puławach, który zadecydował o izolacji kobiety zabrała ją karetka pogotowia.

Proces Anny A. zaczął się 6 czerwca w Sądzie Okręgowym w Lublinie, gdzie przebywał jedynie adwokat kobiety. Sprawczyni napadów, w których fizycznie ucierpiały dwie pracownice banku uczestniczyła w nim za pomocą łącza wideo. Anna A. przebywa w Zakładzie Karnym w Grudziądzu. Nie chciała odpowiadać na pytania, robiła wrażenie nieobecnej i rozkojarzonej. - Ja tego wciąż nie rozumiem - bąkała, zupełnie jak uczennica szkoły podstawowej złapana na nieprzygotowaniu do lekcji.

W czasie śledztwa była rozmowniejsza, prowadzący rozprawę SSO Andrzej Klimowski mógł więc odczytać jej zeznania. - Powiedziałam do kobiety, że to jest napad. Podeszłam do niej z wyciągniętym nożem, a ona zaczęła wydawać mi pieniądze. W trakcie tego banknoty rozsypały się na podłogę. Ona zaczęła je zbierać i wkładać do reklamówki. Chciała mi dać ich jeszcze więcej, ale ja powiedziałam, że już starczy – brzmiały te dotyczące pierwszego napadu, jaki miał miejsce 25 października 2023 roku w Kurowie. - Po pewnym czasie zaczęłam myśleć, że znowu brakuje pieniędzy i przydałoby się je zdobyć.

Refleksje przyszły dopiero w więziennej celi. - Nie chciałam, żeby ktoś o mnie źle myślał. Chciałabym wrócić do dzieci, do domu. Żałuję tej decyzji i chciałabym to naprawić. Nie myślałam wtedy logicznie. Pogubiłam się w tym wszystkim - tłumaczyła. Łącznie zrabowała ponad 50 tys. złotych, część z nich wydała m.in. na remont domu. Grozi jej 20 lat więzienia.

To tutaj rodzice zakopali noworodka