Do zobaczenia na niebieskich autostradach - takich wpisów pojawiło się w sieci po tragedii dziesiątki jeśli nie setki. Ofiary potwornego wypadku na motocyklach spędziły więcej niż pół życia. - Nabrali już pokory do siebie i sprzętu - wspominają ich znajomi. Do wypadku doszło w piątek (9 czerwca) krótko po godzinie 9 na wyjeździe z Kurowa w stronę Puław. "Beti" i Jacek jechali razem na kilka dni w Bieszczady. Z Puław, skąd pochodziła motocyklistka do miejsca wypadku jest nie więcej niż 10 km... Co się stało? Mimo wszystko jechali zbyt szybko? Zapatrzyli się na siebie? Tego nie wiemy...
- Ze wstępnych ustaleń wynika, że w momencie kiedy 38-letni kierujący pojazdem ciężarowym marki Scania wykonywał manewr skrętu w lewo, w tył naczepy uderzyło dwoje motocyklistów - opowiada mł. asp. Małgorzata Skowrońska z KWP w Lublinie. - W wyniku poniesionych obrażeń kierująca motocyklem marki honda zginęła na miejscu. Pomimo podjętej reanimacji wobec 43-letniego kierującego yamahą, jego życia nie udało się uratować.
Czytaj też: Jechali skuterem na zakupy. Małżeństwo 80-latków zginęło na miejscu. "Żyli razem, umarli razem"
Kierujący scanią był trzeźwy. Skręcił jeszcze w boczną drogę i z przerażeniem patrzył, co się stało. W jednej chwili dwoje ludzi przestało żyć. - Chcę objechać świat dokoła i spróbować jazdy na każdym motocyklowym torze po drodze - mówiła kiedyś. Niestety, Beacie zostały już tylko niebieskie autostrady.