Aston trafił do swojej nowej rodziny dopiero dwa tygodnie temu, zdążył jednak zdobyć serca swych państwa i wszystkich wokoło. Labradorek dzień wcześniej po raz pierwszy wybrał się z panią Anną (30 l.) i jej trójką dzieci na spacer za bramę domu. Najpewniej bardzo spodobał mu się wielki świat i nazajutrz widząc niedomkniętą furtkę, postanowił zwiedzić go na własną łapę. Wymknął się niepostrzeżenie, jednak tym razem już tak pięknie nie było!
Zobacz też: Średnia pensja w Lublinie to... NIE UWIERZYSZ! Ile zarabia się na Lubelszczyźnie? SZOK!
– Policjanci bialskiej drogówki podjęli dość nietypową interwencję. Na jednej z ulic miasta funkcjonariusze zauważyli biegającego po ulicy szczeniaka. Psiak wbiegał pod nadjeżdżające pojazdy, stwarzając zagrożenie zarówno dla siebie jak też dla uczestników ruchu drogowego – opowiada Barbara Salczyńska-Pyrchla z bialskiej policji. – Policjanci wstrzymali ruch i zajęli się psem.
– Kiedy znalazł się w radiowozie, smacznie zasnął we wnętrzu pojazdu – wspomina sierż. sztab. Karol Lampaszek z patrolu drogówki, który brał udział w akcji. – Zawieźliśmy psa do schroniska.
Kiedy Aston spał sobie w radiowozie, w jego domu nie było tak sielankowo. Psiaka szukali wszyscy. Po bezskutecznym przeszukaniu całej okolicy, około 16.30 opublikowali apel z prośbą o pomoc w Internecie.
– Mieliśmy chwile zwątpienia, bałam się, że Aston się już nie znajdzie – wspomina pani Anna. Tymczasem już o 17.00 zadzwonił telefon. Dzwonił... sierżant Lempaszek! Był już po służbie, kiedy przeglądając portal społecznościowy, zauważył apel zrozpaczonej rodzinki.
– Policjant skontaktował się z nimi, informując, gdzie trafił pies - dodaje Salczyńska-Pyrchla.
Zobacz też: PIJANA POLICJANTKA wjechała w drzewo. SKANDAL w Białej Podlaskiej. To nie pierwszy raz
Dla Marysi (4 l.) i jej rodzeństwa, dla których Aston był prezentem urodzinowym, to była najcudowniejsza wiadomość na świecie. Choć schronisko było już nieczynne, poprosili pracowników, o możliwość zabrania zguby do domu już tego samego dnia. Nie robili najmniejszych problemów, aby Wieczorkowscy przyjechali po przestraszonego, piszczącego cały czas „psiego smuteczka”.
– Jak on się w nas wtulił. Jakby był z nami całe lata, a nie kilkanaście dni – pani Anna nigdy nie zapomni sceny powitania. – Serdecznie dziękujemy za pomoc. Policjantom, którzy pokazali profesjonalizm i wrażliwość i tym, dla których ważny był los naszego Astona.