Afera nad jeziorem Bikcze. Wędkarze zgłosili się do pomocy, potem zabrali ryby

2025-12-02 9:36

Mieli zarybiać jezioro, a nie swoje lodówki!  Dwaj wędkarze zgłosili się do Polskiego Związku Wędkarskiego w Lublinie oferując swą pomoc w zarybianiu jeziora niedaleko Łęcznej. Sęk w tym, że sporą część szczupaków zamiast do wody, wrzucili do przygotowanego wcześniej wora, chcąc zabrać ryby do domu.  I zamiast pochwał, spadły na nich gromy i wstyd, bo przed sądem odpowiedzą za kradzież.

  • Dwaj wędkarze zgłosili się do PZW w Lublinie, deklarując pomoc w zarybianiu jeziora Bikcze.
  • Zamiast rozrzucić całość ryb do wody, ukradli prawie 40 kg szczupaków.
  • Straż Ochrony Wód i Państwowa Straż Rybacka przyłapały ich na gorącym uczynku.
  • Grozi im kara do 5 lat pozbawienia wolności.

Pięknie położone jezioro Bikcze znane jest z czystej wody, dzikości w większości porośniętych trzciną brzegów i bogactwem wodnego życia. Członkowie lubelskiego oddziału PZW uznali, że akwenowi przydadzą się nowi mieszkańcy i przeznaczyli dlań 150 kg szczupaków. Kiedy poinformowali o tym na stronie internetowej, zgłosił się do nich miejscowy wędkarz. - Mam łódkę, znam jezioro, pomożemy wam z kolegą - zaproponował.

- Ponieważ bardzo cenimy sobie tego typu pomoc, kontrolę wędkarzy, jak również transparentność w trakcie całego procesu zarybień, oczywiście przystaliśmy na tą propozycję. Zgodnie z zapowiedzią stawiło się dwóch mężczyzn z łodzią, którzy otrzymali 150 kg szczupaka do rozwiezienia po jeziorze - informują wędkarze. - Jak się jednak później okazało, oferowana pomoc nie była do końca bezinteresowna.

Czytaj też: Polscy wędkarze złowili suma giganta o długości 292 cm. To nowy rekord świata!

Obaj nad wyraz chętnie wzięli ryby do łódki, chwaląc inicjatywę i podkreślając potrzebę zarybiania. Najpewniej panowie nie wiedzieli, że takie cwaniactwo ma długą historię. Już w 1840 roku ks. Jędrzej Kitowicz opisywał w „Opisie obyczajów i zwyczajów za panowania Augusta III“ podobne sceny, tyle że w kuchni...

- Toż samo działo się z winem, którego część do potrawy, a dwie części wlał kucharz do gardła. I gdy kucharz wołał wina do ozora; prawdę mówił, że go potrzebował do ozora, ale do swego, nie do wołowego - pisał duchowny przez z górą dwustu laty.

Czytaj też: Tragedia podczas polowania. 60-letni Andrzej zastrzelony przed własnym domem. Zaskakujące ustalenia w śledztwie

Tak, tak, pomocnicy uszczknęli ryb także dla siebie. - Panowie zarybili jezioro w ilości lekko ponad 110 kg, a pozostałe niepełne 40 kg postanowili sobie przywłaszczyć, a dosadniej mówiąc po prostu ukraść, myśląc, że na trudnodostępnym jeziorze nie będą przez nikogo obserwowani - dodają ze złością uczciwi wędkarze. - Niestety dla nich, czujne oko Straży Ochrony Wód PZW Lublin, jak również Państwowej Straży Rybackiej w Lublinie ujawniło proceder kradzieży i panowie zostali zatrzymani na gorącym uczynku w momencie, gdy pełny, zawiązany worek ryb znajdował się już na wale przy samochodzie "pomocnych wędkarzy".

Za kradzież grozi 5 lat więzienia.

Największy sum na świecie

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki