- Nie ujawniono uchwytnych zmian, które mogą wskazywać na przyczynę zgonu. Będą przeprowadzone badania histopatologiczne i toksykologiczne. Po uzyskaniu wyników biegli będą mogli wypowiedzieć się na temat przyczyny zgonu – powiedział "Radiu Eska" Rafał Kawalec, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Zamościu.
Śledztwo w tej sprawie prowadzone jest w kierunku narażenia na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia oraz nieumyślnego spowodowania śmierci. Do tej rodzinnej tragedii doszło 7 listopada w domu jednorodzinnym na przedmieściach Tomaszowa Lubelskiego. Do szpitala z objawami zatrucia trafiła cała rodzina mieszkająca w jednym domu. 2-letni chłopczyk, jego rodzice w wieku 42 i 39 lat oraz dziadkowie: 74-latek i 69-latka. Początkowo wydawało się, że za wszystkim stoi dwutlenek węgla, jednak czad nie był tym, co zabiło dwulatka. Chłopiec zmarł w piątek w szpitalu w Lublinie.
Czytaj też: 2-latek nie żyje. Rodzice wrócili do domu bez synka. Nowe fakty w sprawie tragedii w Tomaszowie Lubelskim
Policjanci zabezpieczyli środek owadobójczy. - Ze zgłoszenia wynikało, że mogło dojść do zatrucia tlenkiem węgla, jednak w toku dalszych czynności ustalono, że 74-latek dzień wcześniej w piwnicy budynku rozłożył silny środek gryzoniobójczy i owadobójczy - informował nadkomisarz Andrzej Fijołek, rzecznik prasowy Komendanta Wojewódzkiego Policji w Lublinie.
Czytaj też: Chcieli wytruć gryzonie, przez toksyczny środek nie żyją dzieci. Został użyty niezgodnie z zaleceniami