Matkobójca bez serca

Zapłakała nad synem, który chciał ją zabić. Artur G. dźgał ją nożem bez opamiętania. Zbrodnia w Lisowie pod Lubartowem

2022-10-21 9:35

Dźgał bez opamiętania, zatapiając raz za razem ostrze noża w ciele swej matki. Artur chciał ją zabić – nie mają wątpliwości śledczy po wielomiesięcznym procesie. Wie to też jego matka, 73-letnia Zofia, która przeżyła bestialski atak syna. W jej sercu resztki matczynej miłości walczą ze strachem i niechęcią. Jaka powinna być kara dla syna, który chciał zaszlachtować matkę? Ruszył proces ws. usiłowania zabójstwa w styczniu 2022 roku w Lisowie pod Lubartowem.

Nie jestem w stanie mu wybaczyć, choć to mój ulubiony syn był. Chciał odebrać mi życie i boję się, że kiedyś nas wszystkich powyrzyna – Zofia G. (73 l.) mimo krwawiącego matczynego serca, łkając co chwila, zdecydowała się zeznawać. Przed Sądem Okręgowym w Lublinie opowiedziała o chwilach, kiedy w styczniu 2022 roku jej syn Artur G. (39 l.) chciał ją zabić, zadając kilka ciosów nożem. Potwór, któremu grozi dożywocie, patrzył się na nią lodowatym wzrokiem i tylko żachnął się, gdy matka spytała się, czy mimo wszystko może go pocałować…

Chciał zabić matkę? Proces Artura G. po zbrodni pod Lubartowem

Do krwawych wydarzeń doszło 27 stycznia 2022 roku w Lisowie pod Lubartowem.

Artur G., wykształcenie podstawowe, z fachem hydraulika w ręku – po alkoholu zmieniał się w bestię. A że pił praktycznie cały czas, życie mieszkającej z nim matki i żony z trójką dzieci (pierwsza żona opuściła go kilka lat temu, wychowuje dwójkę dzieci mężczyzny) było gehenną. Pijany „pan i władca” pokazywał swą siłę, znęcając się nad słabszymi od siebie – taki był.

Musieliśmy siedzieć cicho jak cienie, jak mrówki. Dzieci przemykały zgięte w pół, żeby ich nie widział. Potrafił czepić się, że łyżka źle leży w kuchni – wspominała przed sądem pani Zofia. Mimo przysługującego jej prawa odmowy zeznań zdecydowała się stanąć naprzeciw swego oprawcy. – Niech ludzie wiedzą…

Popychanie, kuksańce, złe słowa – tego umęczona kobieta nie jest w stanie zliczyć.

Ty k**wo, zdychasz, zdychasz i zdechnąć nie możesz – zwykł mawiać do niej syn, który miły był tylko wtedy, kiedy chciał od niej pieniędzy. Dawała, bo panicznie się go bała.

Feralnego dnia Artur G. pijany był już w południe. Najpierw nie spodobało mu się, że matka gotuje jedzenie dla psów – nie pasował mu zapach karmy dla czworonogów. Potem zrobił awanturę o brudny nóż… W pani Zofii coś pękło. Choć nigdy się nie skarżyła, to zagroziła synowi, że jeśli się nie uspokoi, zadzwoni do kuratorki, która – z racji ograniczonej władzy rodzicielskiej – sprawowała pieczę nad rodziną Artura G. Telefon trzymała w skrytce na podwórku i zrobiła z niego użytek.

W ciemnościach zaatakował matkę nożem. Chciał zabić?

Żona furiata, chcąc, aby mąż się uspokoił, zaproponowała wieczorny spacer z dziećmi. Wyszli, wtedy też zapewne Artur G. dostał telefon od kuratorki. Wpadł we wściekłość. Wrócił do domu, niby po pieluchy dla najmłodszego dziecka.

Wykręcił korki, w domu zapanowała ciemność. Pani Zofia wkładała wtedy opał do pieca CO. Zawołał ją do siebie.Tak się znęcił nade mną, że myślę, że chciał odebrać mi życie – mówiła w czwartek (20.10) przed sądem. – W jednym ręku miał nóż kuchenny, drugą złapał mnie za ubranie – opowiadała. „Synek” zaczął syczeć jej do ucha: – To już koniec z tobą. Po co dzwoniłaś do kuratorki – pytał. Potwór bał się, że zabiorą mu dzieci.

Zofia G. wiedziała, że spełni swą groźbę, że jej syn nie cofnie się przed niczym. – Nie rób tego, dam ci wszystkie pieniądze – błagała. Artur G. jednak nie słuchał. Czterokrotnie ugodził ją nożem w pachwinę i udo. Poczuła, że leje się z niej krew, powoli osuwała się na krzesło, traciła przytomność. Widziała jeszcze, jak jej syn idzie do kuchni i myje nóż z krwi.

– Lekarze powiedzieli, że mogłam umrzeć i że jadę do szpitala w Lublinie na operację – wspominała chwilę, kiedy ocknęła się w karetce. – Usłyszałam sygnał, potem zobaczyłam sanitariuszy i powiedzieli: wieziemy panią do szpitala do Lublina – opowiadała.

Miała uszkodzoną tętnicę brzuszną. Przeżyła, bo mieszkająca w pobliżu wnuczka przyszła sprawdzić, co dzieje się z babcią. Artur G. uciekł, zostawiając matkę na pewną śmierć. Powiedział żonie, co zrobił. Nakazał, aby pojechali do jej rodziców, gdzie pijany chełpił się swym czynem. Został zatrzymany w Łęcznej w pensjonacie po kilku godzinach od krwawej zbrodni. Trafił do aresztu śledczego, gdzie podobno próbował popełnić samobójstwo – na tyle tchórzliwie jednak, że nic mu się nie stało.

Pytany w sądzie, czy chce coś powiedzieć, tylko pokręcił głową, patrząc się wyzutym z emocji spojrzeniem na matkę. – Czy ja mogę go przytulić, pocałować – serce Zofii G. mało nie wyrwało się z piersi, kiedy pytała o to sąd. Nie zgodzili się policjanci z obstawy. – To był mój ulubiony syn. Serce matki – mówiła później, ocierając łzy. Artur G. nie przyznaje się do winy. Grozi mu dożywocie.

Sonda
Wierzysz w sprawiedliwość?
Wjechał w rozpędzony pociąg! Huk i trzask miażdżonego auta

"Chichocząca Babcia" zamordowała przynajmniej kilkanaście osób, w tym WŁASNE DZIECI.

Posłuchaj najnowszego odcinka podcastu ZŁO i poznaj jej mroczną historię!

Listen to "Nannie Doss - Chichocząca Babcia. ZŁO-Zbrodnia, Łowca, Ofiara" on Spreaker.