Robi wrażenie!

Wybitny chemik ma nietypowe hobby. Jego kolekcja zwala z nóg. Zapowiada, że to nie koniec

2025-02-07 10:20

Profesor Marek Kosmulski (68 l.) z Lublina jest wybitnym chemikiem, którego cytuje cały naukowy świat, jednocześnie zaś jednym z największych na świecie kolekcjonerów...etykiet od sera. Ma ich, bagatela, grubo ponad 173 tysiące! Która z nich jest najcudowniejsza? - Ta, której jeszcze nie mam w kolekcji - uśmiecha się badacz. Mężczyzna wciąż marzy o poszerzaniu zbiorów.

Profesor Marek Kosmulski kolekcjonuje etykiety od sera

Kolekcja prof. Kosmulskiego zajmuje sporo miejsca - jeden pokój od podłogi po sufit wypełniony jest regałami z czymś na kształt klaserów, w których posegregowano etykiety umieszone pojedynczo lub po kilka sztuka na kartach tektury. Ostatnie liczenie zbiorów, z lata 2022 roku przyniosło wynik 173 178 etykiet z 99 krajów świata. To daje miejsce w ścisłej czołówce kolekcjonerów etykiet od sera, tylko dwóch Czechów i jeden Szwajcar mogą pochwalić się podobnymi zbiorami. Wiadomo, poczesne miejsce zajmują tam sery francuskie, niemieckie, austriackie, włoskie, ale nie brak etykiet z takich krajów jak:

  • Japonia,
  • Argentyna,
  • Urugwaj,
  • Meksyk,
  • Egipt,
  • Wietnam,
  • Kuba
  • czy Syria.

Dalszy ciąg materiału znajduje się pod galerią ze zdjęciami profesora i jego kolekcji! Zachęcamy do obejrzenia.

Profesor z Lubelszczyzny opowiada o swojej kolekcji

- Dzisiaj na pewno jest ich więcej. Ile? Nie wiem dokładnie. Przy takiej ilości trudno to określić, mam jeszcze wiele nieprzebranych etykiet, a do tego sporo serca w lodówce - mówi naukowiec i z humorem dodaje: - Wiem, że to nie najzdrowsza dieta, ale co począć. Dobrze, że nie kolekcjonuję etykiet po alkoholach lub papierosach - podkreśla.

Zaczynał ponad pół wieku temu, jako 11-letni chłopak!

W dawnych czasach najbardziej mnie fascynowały etykietki zagraniczne z tego powodu, że etykietki polskie były takie szare, smutne, takie byle jakie. Wówczas, jak ja zaczynałem, czyli lata 60, początek 70, to był kolosalny kontrast pomiędzy etykietkami, nie tylko serów, ale w ogóle produktów konsumpcyjnych na zachodzie i w Polsce - powiada o swojej fascynacji.

Jego rówieśnicy i kilka lat młodsi pamiętają to przecież dokładnie: zbierało się wszystko, co odrywało od szarzyzny, opakowania po czekoladach, papierosach, puszki po napojach, wysyłało się prośby (sławetne „my name is...and I collect...wysyłane na adres podany na opakowaniu) o prospekty reklamowe. - Każdy coś kolekcjonował, dzisiaj jest już zupełnie inaczej... - zaznacza.

Jakieś 20 - 30 lat temu, kolekcjoner skoncentrował się na serach polskich.

- I w tej chwili jednak najbardziej mnie interesują opakowania serów polskich, a dużo tutaj radości dostarczają mi lokalni producenci, gdyż te małe firmy powstają w różnych miejscach. Część z nich nie etykietuje serów, część etykietuje i te etykiety czasami są bardzo ozdobne, czasami są takie, powiedziałbym proste jak zwykły wydruk na drukarce, taki który sam mógłbym w domu zrobić. Niemniej jednak jest tego wielka rozmaitość i też stanowi to jakąś dokumentację historii tych naszych serów - opowiada pan Marek.

W budowaniu potężnej kolekcji pomaga mu rodzina. Profesor uśmiecha się błogo, kiedy wspomina, jak to jego żona (wtedy jeszcze narzeczona) pojechała do Niemiec.

- Pensja naukowca była wtedy w granicach 10 dolarów USA, a ona tak bardzo mnie kochała, że przywiozła mi sporo etykiet z serów. Wśród nich był również ser, który wydał jej się obrzydliwy i nie mogła go zjeść, ale etykietę przywiozła - mówi. Również synowie, którzy podróżują po świecie, przywożą z podróży etykiety.

Oczywiście, na bieżąco śledzi „rynek“, koresponduje z innymi kolekcjonerami, wymienia się, przegląda ogłoszenia na E-bay-u. - Ale nie mam parcia na to, żeby mieć wszystkie etykiety świata. To nierealne - deklaruje. Ale pytany o najlepszą etykiet w kolekcji, bez wahania odpowiada: - To taka, której jeszcze nie mam.

Super Express Google News
Autor: