W Lubartowie wyły syreny po ataku na Ukrainę. Jest afera!

2025-12-06 15:26

Dziś, 6 grudnia rano w Lubartowie na Lubeszczyźnie zawyły syreny alarmowe. Ponieważ to rejon przygraniczny i trwał atak Rosji na Ukrainę, mieszkańcy mogli naprawdę się wystraszyć. Teraz okazuje się, że aż taka reakcja w ogóle nie była potrzebna. Rząd zapowiada "wyjaśnianie sprawy", a starostwo mówi o "ludzkim błędzie". Jedna instytucja nadała sygnał o zagrożeniu, a druga źle to zinterpretowała?

Syreny alarmowe

i

Autor: Redakcja Publicystyczna AI/ Wygenerowane przez AI Wysoki, metalowy słup w kolorze szarym dominuje centralnie w kadrze, podtrzymując platformę z czterema szarymi megafonami skierowanymi w różne strony. Na szczycie słupa, pośrodku megafonów, znajduje się małe, okrągłe urządzenie z pionowymi otworami i anteną. W tle rozciąga się jasne, zachmurzone niebo, a u dołu obrazu widoczne są niewyraźne, ciemne sylwetki budynków.

Zamieszanie wokół syren alarmowych, które dziś rano wyły w Lubartowie. Niepotrzebnie je włączono?

Dziś, 6 grudnia o godzinie 5:3 rano mieszkańcy Lubartowa i okolic mogli naprawdę się wystraszyć. W mieście zawyły syreny alarmowe, tak, jakby zaczęła się wojna. Tymczasem chodziło o wojnę na Ukrainie. Trwał kolejny atak Rosji, ale w Polsce nic się nie działo, poza tym, że jak zwykle w przypadku ataków prowadzonych w zachodniej części Ukrainy podrywane są na wszelki wypadek myśliwce NATO. Ale co z syrenami? Przesadna reakcja, dmuchanie na zimne? "Szanowni państwo, po otrzymaniu Sygnału z Powiatowego Centrum Zarządzania Kryzysowego zgodnie z obowiązującymi procedurami uruchomiliśmy w Miasto Lubartów sygnały ostrzegawcze. Syreny zostały uruchomione w związku z bieżącą sytuacją w Ukrainie" – pisał w sobotę rano burmistrz Lubartowa Krzysztof Paśnik. Ale potem sytuacja się skomplikowała. Alarm odwołano i zaczęła się dyskusja wokół tego, czy był w ogóle potrzebny. I wygląda na to, że nie. 

"Komunikat o zagrożeniu był, tylko nie o natychmiastowym zagrożeniu"

Bo jak podaje Polska Agencja Prasowa, starostwo lubartowskie mówi już o "ludzkim błędzie", który wywołał włączenie syren. Podinspektor do spraw zarządzania kryzysowego Starostwa Powiatowego w Lubartowie Iwona Bocian-Mazur powiedziała PAP, że o godzinie 5.30 Powiatowe Centrum Zarządzania odebrało poprzez ogólnopolską, dostępną sieć streamingową informację „o natychmiastowym zagrożeniu z powietrza dla terenu powiatu lubartowskiego”. "Udając się na miejsce, gdzie prowadzony jest nasłuch w sieci radiowej ostrzegania, zaczęliśmy nawiązywać kontakt z pracownikami z terenu powiatu lubartowskiego celem uruchomienia syren alarmowych ostrzegających o zagrożeniu" – powiedziała Bocian-Mazur. Ale Wojewódzkie Centrum Zarządzania Kryzysowego nie potwierdziło informacji o natychmiastowym zagrożeniu. "Komunikat o zagrożeniu był, tylko nie o natychmiastowym zagrożeniu. Tam gdzie zostały uruchomione syreny ostrzegające, tak również zostały uruchomione syreny odwołujące tenże alarm" – powiedziała Bocian-Mazur.

„Uruchomienie Procedury SPO-13 – dot. alarmowania i ostrzegania o zagrożeniu z powietrza na terenie Powiatu Lubartowskiego nie wynikało z potwierdzonych w WCZK w Lublinie informacji systemowych, ale z niezweryfikowanych informacji odebranych drogą nasłuchu streamingowego. Powyższy błąd spowodowany był czynnikiem ludzkim”- głosi komunikat starostwa powiatowego. A Minister Cyfryzacji Krzysztof Gawkowski ogłosił, że sprawa użycia syren alarmowych będzie analizowana przez rząd. 

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki