Tak wyglądało idealne miasto PRL. Perła socrealizmu, która miała być wzorem dla innych

2025-10-16 7:41

Świdnik, zaprojektowany w latach 50. XX wieku jako wzorcowe miasto socjalizmu, miał być „przemysłowym ideałem” — funkcjonalnym, zielonym i nowoczesnym. Choć zrodzony z idei planowego rozwoju i podporządkowany fabryce śmigłowców WSK, dziś zachwyca architekturą socrealizmu, wspomnieniami dawnych mieszkańców i historią.

Projektowany od podstaw w latach pięćdziesiątych XX wieku Świdnik miał być "przemysłowym miastem idealnym" socjalizmu, pełen zieleni, przestronnych placów i oszczędnych w formie domów. Stąd ci, którym podoba się architektura socrealizmu po historycznym centrum miasta spacerują z zapartym tchem. Poszliśmy na taki spacer, bo Świdnik to także z wielu innych przyczyn ciekawe miejsce.

Piotr R. Jankowski w "Zarysie historii Świdnika" tak pisze o powstaniu miasta: "Projekt miał na celu stworzenie nowoczesnego, funkcjonalnego i samowystarczalnego miasta przemysłowego. Został zaplanowany z szerokimi ulicami, przestronnymi placami i budynkami mieszkalnymi w zgodzie z ideami modernizmu. Miasto Świdnik miało również służyć jako wzór dla innych miast w Polsce, a jego rozwój miał być ściśle powiązany z rozwojem przemysłu lotniczego, który był głównym motorem gospodarczym Świdnika."

Najważniejsze były i są helikoptery

I tak właśnie się stało. Miasto, które prawa miejskie uzyskało w 1954 roku od początku było miastem robotniczym, gdzie olbrzymia większość mieszkańców pracowała w WSK Świdnik, produkującym w czasie kilkudziesięciu lat swego istnienia śmigłowce, szybowce i sławne motocykle WSK, zwane z przekąsem Wiejskim Sprzętem Kaskaderskim. Najważniejsze były i są jednak helikoptery - widać to codziennie kilka minut po 14-tej, kiedy z zakładów wciąż produkujących śmigłowce (obecnie pod nazwą Leonardo S.p.A) wychodzi bądź wyjeżdża niesamowicie popularnymi w tym mieście rowerami setki pracujących tam osób. O tym, że to miasto helikopterów można przekonać się także wjeżdżając doń od strony trasy S 17 przez "rondo z helikopterem" - maszyna będąca wizytówką miasta wita przyjeżdżających do Świdnika od 1979 roku. Wracając do perełki socjalistycznej architektury, to peerelowski Świdnik wcześniej, jeszcze jako Adampol, miał zgoła inny charakter.

Świdnik

i

Autor: reprodukcja Mucha Mariusz

- Na przełomie XIX i XX wieku ujawnił się specyficzny walor Świdnika, jego korzystny mikroklimat, sprzyjający wypoczynkowi, działający leczniczo przy schorzeniach reumatycznych. To dlatego obok stacji kolejowej powstało położone w lesie letnisko i uzdrowisko. Miejsce to było wówczas chętnie odwiedzane przez mieszkańców pobliskiego Lublina - wspomina cytowany już Jankowski.

Jezdnie tylko jednokierunkowe

Budynki, które powstały w latach pięćdziesiątych w Świdniku są najpewniej jednymi z ładniejszych rozwiązań okresu socrealizmu w Polsce, można powiedzieć, że monumentalne kształty ulicy Niepodległości to takie warszawskie MDM, tyle że w mniejszej skali. Piękna, szeroka ulica, szpaler drzew na bardzo szerokim trawniku. Prześwity w budynkach, przez które przechodzi się wgłąb osiedla, tam stoją bloki tonące wśród zieleni. Kiedyś każdy z budynków miał na zewnątrz kran, gdzie czerpano wodę do podlewania przyblokowych ogródków. Jezdnie, tylko jednokierunkowe i bardzo skąpa ilość miejsc do parkowania - wiadomo, partyjni dygnitarze nie przewidywali większego zmotoryzowania mas pracujących...

Czytaj też: Superosiedle ery PRL robi ogromne wrażenie. Zaprojektował je wizjoner z Norwegii

- Moi rodzice byli dumni, że tak się ten nasz Świdnik rozwija ładnie - wspomina pani Ewa (79 l.), mieszkająca w Świdniku dłużej niż ten ma prawa, bo od 1953 roku. Rozmawiamy na skwerku przy fontannie, tuż obok "trzech posągów", jednej z kilku rzeźb, które stoją w okolicy od lat sześćdziesiątych. Pani Ewa doskonale pamięta klimat miasta sprzed ponad 60-lat. - O tutaj, gdzie ten blok była dziura na fundament. Zimą zjeżdżaliśmy tam na tyłku po śniegu - uśmiecha się z rozrzewnieniem.

Swą świetność przeżywała wtedy funkcjonująca przy ul. Niepodległości (dzisiaj jest tam salon odzieży używanej) restauracja Świdniczanka (kat. II) , gdzie gościli robotnicy pospołu ze świdnicką socjetą. Miejsce to cieszyło się wielką renomą, załoga dwukrotnie startowała w konkursie branżowym o "złote" i "srebrne" patelnie... Za każdym razem na najbardziej reprezentacyjnej ścianie restauracji zawieszano srebrną patelnię, o którą zakład "bił się" w latach osiemdziesiątych. W 1988 roku w krajowym konkursie kulinarnym startowało 455 restauracji, uhonorowano łącznie 13 lokali. Kierowniczka świdnickiego lokalu Halina Bortacka (po 1989 roku współwłaścicielka) tłumaczyła na łamach lokalnej prasy, że swoje "atuty mieli na patelni", takie jak "smakołyk jagusi, diabelskie jadło, schab po radziwiłłowsku"... Tajemnica sukcesu?

- Tkwi w wyznawaniu zasady wspólnego interesu. Jest nim uczciwy talerz dla konsumenta - tłumaczyła na łamach Kuriera Lubelskiego w 1988 roku.

Śledź po świdnicku

Uczciwy talerz, czyli przepyszne dania w przystępnych cenach, "szatnia obowiązkowa" i klimat jak za dawnych lat czuć było aż do samego końca istnienia restauracji, czyli do roku 2011. Niektóre z dań, jak na przykład wątróbka wieprzowa z cebulką podawane z buraczkami zasmażanymi bądź śledź po świdnicku (płat ryby z sosem zrobionym ze śmietany, majonezu, krojonych w kostkę jabłek i cebuli) były absolutnie genialne. Autor artykułu wie co mówi, gdyż jako wieloletni konsument dostał w 2011 roku menu na pamiątkę...

Na szczęście w Świdniku jest jeszcze wiele ciekawych rzeczy do zobaczenia, ot chociażby największy swego czasu ciucholand w Polsce, budynek banku, który powstał przez odcięcie od starego budynku Urzędu Miasta czy modernistyczne budynku przy Placu Konstytucji 3 Maja, oraz spokojny skwerek im. prof. Zyty Gilowskiej, najbardziej chyba znanej mieszkanki Świdnika.

Warto pospacerować sobie po Świdniku i porozmawiać z mieszkańcami, zwłaszcza tymi, którzy mieszkają tu od lat. Są bardzo mili i pięknie opowiadają. Także o tym, jak to Świdnik nie dał się ostatecznie komunistom, którzy wierzyli, że uda im się stworzyć socjalistyczne miasto modelowe. Był 8 lipca 1980 r., kiedy w WSK PZL Świdnik wybuchł strajk określany ogólnie mianem Świdnickiego Lipca, który stał się początkiem ogólnopolskiego Sierpnia 80. A kiedy 13 grudnia 1981 r. wprowadzono stan wojenny, świdniczanie pokazali swą siłę. "Świdnickie spacery", masowe wychodzenie świdniczan na spacer w porze nadawania Dziennika Telewizyjnego spowodowały wprowadzenie przez milicję w Świdniku wcześniejszej niż normalnie godziny policyjnej...

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki