Do szokującego zajścia doszło 12 września ubiegłego roku. Szymonowi J. kierującemu tego dnia volkswagenem grozi dożywocie. - Kierujący autem usłyszał zarzuty prowadzenia pojazdu pod wpływem narkotyków, ucieczki przed policjantami, usiłowania zabójstwa policjanta, a także czynną napaść na innych funkcjonariuszy uczestniczących w pościgu – informowała później prok. Agnieszka Kępka, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Lublinie.jego kompanowi kilka lat więzienia. Tamtego niedzielnego popołudnia Szymon J. i jego kompan Damian G. wybrali się w przejażdżkę busem. Ktoś zauważył, że kierowca prowadzi auto jak szalony, a volkswagen ma uszkodzone tylne światło. Powiadomiono policję.
W Gąsiorach pod Radzyniem Podlaskim zagrażającego innym kierowcom volkswagena chcieli zatrzymać policjanci z drogówki. Szymon J. nawet nie hamował. Zaczął uciekać zwiększając jeszcze prędkość. Kiedy mundurowi ruszyli w pościg spostrzegli, że z dostawczaka ktoś ciska w nich butelkami. W ich stronę poleciało nawet radio. W Brzostówcu szybo stanęła policyjna blokada.
- W ostatnim momencie kierowca skręcił w naszą stronę. Uskoczyłem do rowu, mój kolega z patrolu został potrącony, stracił przytomność - wspominał przed sądem 39-latek, jeden z poszkodowanych wtedy policjantów. Obaj trafili do szpitala. Lżej ranny policjant zdołał jeszcze przestrzelić oponę w aucie uciekinierów. Być może to uratowało wiele istnień, bowiem volkswagen zjechał do rowu i dachował. Kierowca i pasażer byli trzeźwi, ale zażywali dopalacze. - Niczego nie pamiętam - mówił potem Szymon J. Przyznał się do winy.