Lubelskie: Wielki tir w rowie. O włos od tragedii pod Kraśnikiem
Do mrożących krew w żyłach zdarzeń doszło kilka dni temu w okolicach Kraśnika. Marcin S. jechał ważącym kilkanaście ton ciągnikiem siodłowym z naczepą, nie robiąc sobie nic z tego, że jest pijany, a wcześniej stracił dożywotnio prawo jazdy za jazdę po pijanemu. Najpierw o mały włos nie wjechał w jadącą z naprzeciwka osobówkę.
- Kierujący zespołem pojazdów 43-latek na łuku drogi wpadł w poślizg, co spowodowało „zarzucenie” naczepy na przeciwny pas ruchu. Przez ten manewr omal nie doszło do zderzenia z jadącym z przeciwnego kierunku autem, którego kierowca musiał ratować się ucieczką - opowiada nadkom. Anna Kamola z KWP w Lublinie.
Tym razem szofer zdołał opanować pojazd, nie na długo. Na łuku drogi nie zapanował nad volvo i wylądował w rowie. Kilkaset metrów dalej jest staw rekreacyjny, który w tym czasie odwiedzało wiele osób. Aż strach pomyśleć, co mogłoby się stać. Wezwani na miejsce policjanci zastali Marcina S. przy kabinie ciężarówki. Dalszy ciąg materiału znajduje się pod galerią ze zdjęciami, związanymi ze sprawą.
Zadziwiające tłumaczenie Marcina S.
Marcin S. próbował zmylić mundurowych. W dresie, w klapkach na nogach udawał, że przyszedł sprawdzić, co stało się z jego ciężarówką, którą jechał tajemniczy kierowca. Świadkowie jego pijanej jazdy nie dali mu mydlić oczu funkcjonariuszom.
Policjanci sprawdzili stan trzeźwości 43-latka. Wynik wskazał prawie 3 promile alkoholu w jego organizmie! Dodatkowo okazało się, że ma orzeczony przez sąd dożywotni zakaz prowadzenia pojazdów mechanicznych - informuje nas nadkom. Anna Kamola.
Mężczyzna trafił do policyjnego aresztu, a po wytrzeźwieniu usłyszał zarzuty kierowania pojazdem w stanie nietrzeźwości będąc skazanym prawomocnym wyrokiem sądu oraz niezastosowania się do orzeczonego dożywotniego zakazu prowadzenia pojazdów. Za popełnienie przestępstwa grozi mu kara do 5 lat pozbawienia wolności.
Sąd Rejonowy w Kraśniku nie miał wątpliwości, że Marcin S. nie może wrócić do domu, bo najpewniej za kilka dni zrobi to samo. Trafił za kratki. - Kasę ma, to myśli, że mu wszystko wolno. Ciągle jeździł nachlany. Może wreszcie zmądrzeje - mówią naszemu dziennikarzowi mieszkańcy jego rodzinnej wsi.
