Szaniawy-Poniaty. Niewielka wieś pod Łukowem stała się miejscem krwawej masakry. Stanisław S. (40 l.), rzeźnik z zawodu, miał dosłownie zarżnąć swoją żonę, Annę (+32 l.), w jej samochodzie przed domem. Miał zadać dziesięć ciosów, kalecząc ciało, aż w końcu poderżnąć gardło. Młoda matka, która chciała ułożyć sobie życie na nowo, zginęła w kałuży własnej krwi. W tamtej jednej tragicznej chwili osierociła dwójkę małych aniołków (wówczas w wieku 3 i 4 lat). Do tej przerażającej zbrodni doszło w 15 października 2021 roku. To był piątkowy wieczór. Dosłownie trzy dni później, w poniedziałek, miała rozpocząć się sprawa rozwodowa Anny i Stanisława. On jednak nie zamierzał iść do sądu. Rodzinny konflikt postanowił zakończyć w krwawy i makabryczny sposób.
W tej zbrodni nie było miejsca na emocje. Stanisław nie pozwolił nawet na to, aby jego żona Anna (+32 l.) wysiadła z auta, które zaparkowała obok domu rodziców w małej wsi pod Łukowem. Wiedział, o której wróci z pracy. Jechała tam, tęskniąc do swych aniołków – dwójki małych dzieci. Ale nie dane jej było się z nimi spotkać… Wszystkie plany i marzenia pokrzyżował i przerwał w jednej chwili jej mąż. Sprawnymi ruchami miał zadać kilka ciosów nożem, na koniec zaś poderżnąć gardło i uciec, zostawiając umierającą na pastwę losu.
Zginęła, bo odeszła? Stanisław S. miał zabić żonę
Od dłuższego czasu małżeństwem byli jedynie na papierze, a dwójka ich dzieci wolała mamę od taty-furiata. Czy to pchnęło go do zbrodni? Lada moment miał rozpocząć się ich rozwód, który przypieczętowałby to, co od dawna było faktem.
W tamten piątkowy, październikowy wieczór do godz. 23.00 brakowało zaledwie kilku minut, kiedy zasypiającą już wieś Szaniawy-Poniaty pod Łukowem brutalnie zbudziły sygnały karetki pogotowia, a chwilę później policyjnych radiowozów. Ludzie z ciekawością wyglądali przez okna domów, nie wiedząc, do jakiej potwornej tragedii doszło. W głowie mogły im się kłębić najgorsze scenariusze, ale czegoś takiego nikt nie mógł przewidzieć…
– Dostaliśmy informacje o zakrwawionej kobiecie siedzącej w aucie na miejscu kierowcy. Mundurowi zastali na miejscu załogę personelu medycznego. Jak się okazało, życia znajdującej się w pojeździe 32-letniej kobiety nie udało się uratować – relacjonował wówczas asp. sztab. Marcin Józwik z Komendy Powiatowej Policji w Łukowie.
Anna S. zginęła przed domem. Rok później rusza proces
W zbryzganej krwią kabinie samochodu życie straciła Anna S., która dwa lata wcześniej wyprowadziła się od swego męża Stanisława (40 l.). Od tamtej pory byli w separacji. Ona jednak postanowiła iść dalej i ułożyć sobie życie, zapominając o tym, co złe i budując nową, lepszą przyszłość dla swoich dzieci. – Nie możesz cofnąć się i zmienić początku, ale możesz zacząć tam, gdzie jesteś i zmienić zakończenie – napisała niedługo przed swoją niespodziewaną śmiercią na Facebooku. W poniedziałek, 18 października 2021, miała zacząć się ich sprawa rozwodowa. Nie zaczęła.
Stanisław S. został zatrzymany kilkadziesiąt minut po odnalezieniu ciała jego żony. Był w sąsiednim powiecie. Od tamtego czasu, przez blisko rok powtarza, że nie zabił Anny. Prokuratura nie daje jednak wiary jego słowom. Do sądu trafił właśnie akt oskarżenia. Wkrótce ruszy proces, który dla Stanisława może oznaczać dożywocie.