Śledczy zakończyli pracę w miejscu wybuchu w Przewodowie. Lej ma głębokość 5 metrów
Do wybuchu we wsi Przewodów w woj. lubelskim, leżącej blisko granicy polsko-ukraińskiej, doszło we wtorek, 15 listopada, w dniu, w którym siły rosyjskie przeprowadziły zakrojony na szeroką skalę atak rakietowy na Ukrainę. Na teren suszarni zbóż w Przewodowie spadła rakieta, której wybuchu zabił dwóch mężczyzn: Bogusława W. i Bogdana C.
Bogdan C. był traktorzystą, pracującym w suszarni zbóż. Tego feralnego dnia akurat jechał ciągnikiem z kukurydzą. Bogusław W. był kierownikiem magazynu zbóż. W sobotę odbył się jego pogrzeb, w niedzielę odbędzie się ostatnie pożegnanie.
W niedzielę, 20 listopada wieś, która była odcięta od wtorku - opustoszała. Przy wjeździe nie ma już policjantów, którzy wcześniej zabezpieczali teren w pobliżu suszarni zbóż.Nikt nie zabezpiecza już także terenu samej suszarni. Nie ma służb, śledczych i ekspertów.
Jak mówią mieszkańcy, byli odcięci od świata zewnętrznego, teraz pojawiło się więcej mediów.
- Funkcjonariusze byli bardzo mili, pozwalali nam chodzić na spacery z psami. Oczywiście nie mogliśmy chodzić do miejsca zdarzenia. Wyjazdy do pracy były ciężkie, w samej pracy też było ciężko. Wszyscy chcieli dostać jakieś informacje - mówi jeden z mieszkańców Przewodowa, który mieszka dosłownie 90 metrów od miejsca zdarzenia. Pracował z mężczyznami, którzy zginęli. Jak mówi, to jeden z większych zakładów w Przewodowie, wszyscy się znają.
Mieszkańcy mówią wprost. Boimy się, że to nie ostatni raz
Mieszkańcy Przewodowa, boją się, że sytuacja z wtorku może się ponownie powtórzyć.
- Strach jest cały czas i strach pozostanie naprawdę długo. Zdarzyło się to raz, pytanie czy zdarzy się drugi raz. Mamy nadzieję, że nie. Częściowo przyzwyczailiśmy się do wojny, wiemy, że się dzieje za naszym progiem, bo to tylko 6 kilometrów. Słyszymy wybuchy i pierwsza fala uchodźców przez nas "przeszła" - mówią mieszkańcy.
Wielu uchodźców w pierwszych dniach wojny znalazło schronienie w pomieszczeniach suszarni w Przewodowie.
- Były myśli, żeby uciekać - mówią wprost mieszkańcy Przewodowa.
Inna mieszkanka, mówi, że usłyszała huk, a później widziała przerażonych ludzi biegających wokoło.
- To dla nas wielkie przeżycie. Ciężko o tym mówić - dodaje.
Postępowanie w sprawie wybuchu prowadzi Mazowiecki Wydział Zamiejscowy ds. Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej. Na miejscu od wtorku pracowali prokuratorzy Mazowieckiego i Lubelskiego Wydziału Zamiejscowego Prokuratury Krajowej, Prokuratury Regionalnej w Lublinie, Prokuratury Okręgowej w Zamościu, funkcjonariusze Policji, Straży Granicznej, ABW, CBŚP, żołnierze, a także biegli, w tym z Wojskowego Instytutu Techniki Uzbrojenia w Zielonce i Centralnego Laboratorium Kryminalistycznego Komendy Głównej Policji, pirotechnicy oraz amerykańcy eksperci. W piątek w oględzinach miejsca eksplozji brali udział również ukraińscy eksperci, którzy po kilku godzinach wyjechali z Przewodowa.