Nieprawdopodobne! To „tylko” kolizja, bo nikomu nic się nie stało, ale i tak młody mechanik-rajdowiec miał więcej szczęścia niż rozumu. Rozwalił BMW klientki. Samochód został zmasakrowany – zostało z niego niewiele. A wszystko wydarzyło się w sobotę w nocy, około 2.30, w miejscowości Siedliska.
Kierowca rozbitego samochodu… przepadł bez śladu. Policja szybko ustaliła, co się stało: osobówka zjechała na chodnik, po czym uderzyła w drzewo i dachowała.
– Siła kolizji musiała być bardzo duża, ponieważ silnik od auta został wyrwany i wylądował po drugiej stronie drogi, na boisku pobliskiej szkoły, przy okazji uszkadzając jej ogrodzenie – relacjonują łukowscy policjanci, którzy zajmują się sprawą. – W BMW w wyniku zdarzenia poważnie uszkodzone zostało jego nadwozie, urwane zostały też przednie koła.
Wewnątrz rozbitego samochodu nie było dokumentów. Zamontowane w BMW tablice rejestracyjne pochodziły z… alfy romeo. Policjanci sprawdzili, do kogo należy pojazd i dotarli do jego właścicielki.
– Jak się okazało, dwa tygodnie temu odstawiła pojazd do jednego z warsztatów znajdujących się na terenie gminy Wojcieszków. Policjanci dotarli do mechanika, którym okazał się 25-letni mieszkaniec tej gminy – relacjonują mundurowi.
Młody mechanik-rajdowiec był zaskoczony wizytą funkcjonariuszy. Z czasem przyznał się, że zabrał BMW klientki „na przejażdżkę”. Skuszony mocą powyżej 400 koni mechanicznych przecenił jednak swoje możliwości.
Tablice rejestracyjne „pożyczył” z innego naprawianego samochodu, by nie zostać złapanym podczas nocnych szaleństw. Mężczyzna odpowie przed sądem. A to nie jedyny jego problem. Będzie musiał zwrócić koszt naprawy samochodu… Straty wyceniono na 25 tys. złotych!
Polecany artykuł: