Do tragedii doszło pod koniec lipca ubiegłego roku we wsi Skarbiciesz niedaleko Kocka. Mieszkający kilka wsi dalej Mariusz K. jechał na rowerze do swojej siostry, miał pomóc jej w żniwach. Nie dojechał. Na polnej drodze rzuciły się na niego dwie krwiożercze bestie. Mężczyzna nie miał szans na obronę. Gryzły go i szarpały po całym ciele, pastwiły się nad nim nawet wtedy, kiedy stracił przytomność. Miał poszarpane żyły i tętnice. Umarł z wykrwawienia.
- Rozwłóczyły ubrania po okolicy, twarzy nie można było poznać - opowiadał wtedy rolnik, który był na miejscu. Od razu wiadomo było, czyja to sprawka. Psy - młode owczarki belgijskie biegały po okolicy. Wciąż agresywne tak mocno, że nie dało się ich złapać ani uśpić. Musiano je odstrzelić. Psy należały do Jerzego B., który w pobliskiej wsi miał letnią posiadłość, gdzie trzymał maszyny rolnicze.
"To były przyjazne psiaki"
Choć rasa ta jest wymagająca w prowadzeniu i potrzebuje odpowiedniego ułożenia, to rolnik miał to za nic. Trzymał je większość czasu w kojcu, miały być stróżami. Tuż po zdarzeniu przyznał się do winy. W sądzie zmienił swe zdanie diametralnie. - Nie przyznaję się do zarzucanego mi czynu, bo nie wiem, czy to moje psy pogryzły tego człowieka - oznajmił bez cienia niepewności. Twierdził, że to pocieszne, przyjazne psiaki. - Jak przychodzili do mnie ludzie, to te psy ani nikogo nie zaatakowały, ani nie ugryzły; ludzie się bawili z tymi psami, były przyjazne do człowieka - opowiadał. Dobrze karmione i na nieobecność właściciela zamykane w kojcu. Jak zatem uciekły? Tego Jerzy B. nie wie.
Właścicielowi psów grozi do 3 lat więzienia
Zdaniem śledczych mogły przeskoczyć ogrodzenie posesji po składowanych w pobliżu oponach, ale neguje to oskarżony. - W życiu by nie wylazły w ten sposób - kwituje. - Bodajże w czwartek zauważyłem, że się uwolniły, że nie ma ich. A jak, to nie mam zielonego pojęcia. Szukałem ich i jeździłem po łąkach, po terenie, ale nigdzie nie mogłem znaleźć - trzy dni ich szukałem - mówił oskarżony. Ciało Mariusza K. znaleziono w sobotę. Za narażenie człowieka na niebezpieczeństwo utraty życia Jerzemu B. do 3 lat więzienia.
Czytaj też: Miał odstraszać obcych ludzi, zabił małego Filipka. „Nieproszeni goście zostaną pożarci”