Wierni ze Szczałby mają się składać "na Panią Anię". Parafianie mają tego dość!
Redakcja "Super Expressu" otrzymała list od parafian oburzonych zachowaniem swojego proboszcza. Chodzi o parafię pw. Jezusa Chrystusa Ukrzyżowanego w Szczałbie (powiat łukowski). Proboszcz ma żądać od wiernych wnoszenia opłaty wynoszącej 160 złotych od rodziny "na Panią Anię", która pełni funkcję gospodyni oraz kościelnej (zakrystianki). Dodatkowe opłaty są związane z obecnością "Pani Ani" w trakcie pogrzebów. W tym przypadku należność wynosi aż 400 złotych.
Osoby, które płacić nie chcą mają się spotykać z niedogodnościami. Parafianie skarżą się, że proboszcz nie chce od nich przyjmować intencji mszalnych, a "dłużnicy" nie będą mogli kupić świątecznych opłatków roznoszonych właśnie przez kościelną. Jeden z parafian w swoich drzwiach znalazł nawet kartkę z prośbą o uregulowanie "składki dla kościelnej".
- Od kiedy pojawił się nowy proboszcz ks. Andrzej P. ciągle jest problem z pieniędzmi i z Panią Anią, która jest w charakterze gospodyni. Proboszcz ciągle naciska na parafian, żeby płacili pieniądze na jego gospodynię. Na początku wysyłał ludzi z rady parafialnej żeby zbierali po 160 złoty na Panią Anię. Oczywiście nastąpiło powszechne oburzenie, ale także śmiech, że "co to za chłop, co swojej kobiety nie może utrzymać", lub "jest dużo pracy w chłodni, może się zatrudnić". Głównie chodzi o opłacenie ZUSu, bo Pani Ania nigdzie nie jest zatrudniona i w taki sposób zbiera na emeryturę. Nie jest to przerażające, bo czasami trzeba pomóc, ale Pani Ania za odmówienie jednego różańca przy trumnie w trakcie pogrzebu i wyniesienie krzeseł bierze 400 zł. Do tego w ostatnim czasie parafianie dowiedzieli się, że proboszcz ma zeszyt, w którym ma zaznaczone rodziny, które nie zapłaciły tych 160 złotych. Jeżeli nie zapłaciłeś, to proboszcz nie odprawi zamówionych przez Ciebie intencji, jakby Msza należała do niego. Czuje się tutaj jak Bóg i władca. W tym tygodniu dowiedzieliśmy się z ogłoszeń, że Pani Ania będzie chodziła z opłatkami i także ze swoim zeszytem. Sytuacja podobna, jeżeli nie zapłaciłeś 160 zł, nie "kupisz" opłatka. To, co się tutaj dzieje jest jedną wielką patologią. W taki sposób proboszcz razem ze swoją gospodynią zniechęcają ludzi do chodzenia do Kościoła. Z resztą już bardzo mało ludzi chodzi. Jeżeli tak kocha Panią Anię to niech z nią odejdzie i sobie żyje. Nikt mu nawet już nie wypomina, że tylko po przyjściu zmienił i swój i Pani Ani samochód na Hyundaie z salonu. Piszemy, dlatego, że mamy dosyć już takiej sytuacji - Kościoła, Mszy opartych tylko na pieniądzach i Pani Ani. Postanowiliśmy sami coś z tym zrobić, jeżeli Kuria Siedlecka nie potrafi. Prosimy o pomoc, ponieważ sami nie wiemy, co robić. To nie jest żadna zemsta, bo oprócz tych pieniędzy i głupich opłat nic się więcej złego nie dzieje - brzmi treść listu przesłanego do redakcji "Super Expressu".
O komentarz do sprawy poprosiliśmy kościelne władze diecezji siedleckiej. Rzecznik kurii stwierdził, że parafie mogą organizować składki na opłacenie pracowników kościelnych. Tacy pracownicy muszą mieć jednak podpisane umowy, a ksiądz nie może uzależniać odprawienia mszy od zapłaty. Poniżej odpowiedź przesłana przez rzecznika miejscowej kurii.
Stanowisko kurii diecezjalnej w Siedlcach
- Każda parafia w Diecezji Siedleckiej winna mieć podpisaną umowę z pracownikami kościelnymi. Nie jest mi wiadomym, czy wspomniana osoba jest zatrudniona jako zakrystianka (kościelna). Jeśli tak, to każda parafia samodzielnie reguluje sprawę finansowania osób zatrudnionych (w tym mieści się podjęta przez Radę Parafialną decyzja o składkowym finansowaniu kościelnego). Informuję również, że nie ma możliwości uzależniania sprawowania Mszy św. w jakiejkolwiek intencji od aspektów finansowych (niezależnie czy chodzi o stypendium mszalne, czy inne opłaty). Nie posiadam informacji, aby parafianie z parafii Jezusa Chrystusa Ukrzyżowanego w Szczałbie zwracali się w tej sprawie do Kurii Siedleckiej - napisał ks. Jacek Wł. Świątek, rzecznik prasowy siedleckiej kurii.
Skontaktowaliśmy się również z parafią pw. Jezusa Chrystusa Ukrzyżowanego w Szczałbie, jednak ksiądz proboszcz nie chciał z nami rozmawiać i rozłączył się bez przedstawienia swojego stanowiska.
Polecany artykuł: