Wszystko zaczęło się w styczniu 2017 roku. Mieszkanka Lublina poznała w sieci „marynarza z Ameryki”. „Spotkali się” za pośrednictwem portalu społecznościowego, prowadzili wideo-rozmowy... W ten sposób mężczyzna zyskiwał zaufanie kobiety.
– Po upływie około dwóch miesięcy podczas jednej z takich rozmów oświadczył, że statek którym płynie, został napadnięty przez piratów. Miało zginąć siedem osób, a on sam musiał wysłać bardzo ważną teczkę ze swoimi dokumentami i pieniędzmi do Wielkiej Brytanii – relacjonuje kom. Kamil Gołębiowski z lubelskiej policji.
To pierwsza, ale nie jedyna opowieść, jaką stworzył marynarz. Każda z tych historii prowadziła do jednego: mężczyzna potrzebował pieniędzy. Chciał coraz więcej i więcej.
– Były to różne kwoty z przeznaczeniem na opłacenie spedycji, podatków czy też agenta mającego zająć się dokumentami marynarza – wylicza Gołębiowski. „Marynarz” poprosił o opłacenie pobytu w Ghanie czy pobyt w szpitalu.
Łącznie, przez ponad 2,5 roku, kobieta straciła 400 tys. złotych! Wczoraj zgłosiła się na policję i zgłosiła oszustwo. Mundurowi będą próbowali odzyskać pieniądze, ale szanse na to są niewielkie. Marynarz prawdopodobnie odpłynął już do innego portu...
Polecany artykuł: