Już nie cierpi

Kolega podpalił Wojtka, a potem pastwił się nad nim kilkanaście godzin. Ofiara nie żyje. "Tęsknimy i nigdy nie zapomnimy..."

2024-03-06 12:11

Niestety, ta historia nie doczeka się już nigdy happy endu. W szpitalu zmarł Wojtek M. (+26 l.), którego w połowie stycznia polał benzyną a następnie podpalił jego kolega Kamil P. (31 l.). Potwór pastwił się nad ciężko rannym chłopakiem kilkanaście godzin, nie pozwalając mu wezwać pomocy. Wojciech już się nie męczy... jego kat zaś najprawdopodobniej już nigdy nie wyjdzie zza krat.

Potworne wieści nadeszły 4 marca. - Nie w taki koniec tej historii wierzyliśmy, nie o taki walczyliśmy! Poparzenia okazały się zbyt rozlegle, rany zbyt poważne... 4 marca nasz Wojtek odszedł na zawsze... - napisali na stronie zbiórki internetowej znajomi i rodzina młodego mężczyzny. Dodali przy tym, że jeśli jest jakieś pocieszenie, to tylko myśl, że Wojtek tak strasznie już nie cierpi... "Nam zostały złamane serca i niezrozumienie niesprawiedliwości, która dotknęła Wojtka za sprawą złych ludzi" - czytamy.

Do zdarzenia doszło w połowie stycznia we wsi Przytoczno, gdzie mieszkał Kamil P. Trafił tam niedawno, rodzice kupili mu mieszkanie w byłym budynku pracowników PGR. Tak, żeby był od nich jak najdalej. Bo Kamil P. wzbudzał jedynie strach i zniechęcenie w każdym, kto go znał. - To wariat, psychopata - starszy człowiek, spotkany pod sklepem lekko kuli się na wspomnienie bandyty. Choć dzielą go z młodym człowiekiem pokolenia wie, że Kamil P. pobiłby go, gdyby się na niego krzywo spojrzał. - Cierpienie innych sprawiało mu przyjemność - dodaje.

Feralnego dnia Kamil P. gościł kolegów. Pokłócił się z Wojciechem M. Nagle wybiegł z domu, wrócił z bańką benzyny, oblał Wojtka i podpalił. - Biegał po dworze i tarzał się w śniegu. Dłuższą chwilę to trwało - opowiada świadek zdarzenia. Jak się dowiedzieliśmy nieoficjalnie, choć Kamil P. nie przyznał się do niczego, to wszystko zarejestrował monitoring, który zamontował sobie w domu i na podwórku. Potem zaś trzymał kolegę przez kilkanaście godzin nie godząc się na to, aby wezwał pogotowie.

- 26-latek trafił do szpitala w Łęcznej. Okazało się, że ma w ponad 40 procentach poparzone ciało. Zmarł w poniedziałek. Prokurator zadecydował, że przeprowadzona zostanie sekcja zwłok - poinformowała prok. Agnieszka Kępka, rzeczniczka prokuratury okręgowej w Lublinie. Kamil P. usłyszał już zarzuty, m.in. usiłowania zabójstwa, które teraz zapewne zostaną zmienione. Przed sądem stanie jako recydywista, grozi mu dożywocie. - Mężczyzna nie przyznał się i odmówił składania wyjaśnień - dodaje prok. Kępka.

Sonda
Czy sprawcy zabójstw powinni od razu trafiać za kraty na dożywocie?
Zabiła rodziców maczetą? Klaudia W. trafiła za krat