O małżeństwie S. nikt w Dęblinie nie powiedziałby złego słowa – normalne, uczciwe małżeństwo z kilkudziesięcioletnim stażem. No może prócz byłej sąsiadki z bloku, której Krystyna S. napsuła sporo krwi. Od pewnego czasu podejrzewała bowiem, że z jej Tadeuszem łączy ją dużo głębsza niż sąsiedzka zażyłość. Awantury robiła obojgu, a agresję powodował alkohol, którego sobie nie skąpiła.
Nawet kiedy sekowana przez Krystynę S. kobieta wyprowadziła się z miasta, nie przyniosło to spokoju zazdrośnicy. Do tragedii doszło w kwietniu 2020 roku w mieszkaniu pary w Dęblinie. Tadeusz S. był w pracy, jego żona zaś szykowała potrawy na świąteczny stół. Z kupionej rano butelki 0,7 wódki zrobiła sobie, jak twierdzi, drinka. – Z powodu pandemii dobrze byłoby się odkazić – miał jej powiedzieć ślubny.
Kiedy zatrzymali ją policjanci, miała promil alkoholu we krwi. Ścierała właśnie krew z podłogi, a Tadeusz S. tamował ranę ręcznikiem. Nie pamiętała, co się stało. Z przebłysków pamięta tylko tę zakrwawioną podłogę i męża, który powiedział, że wyprowadza się z domu. Tego, że pchnęła go nożem, nie pamięta. – Wolałabym umrzeć, niż żeby mężowi coś się stało – mówiła potem. Tadeusz S. pamiętał wszystko doskonale. Kiedy wrócił z pracy, zastał spakowane walizki.
– Kazała mi wyprowadzić się do kochanki. Kiedy powiedziałem, że zostaję, zaczęła mnie bić szczotką i pięściami – wspominał podczas przesłuchania.
Polecany artykuł:
W końcu powiedział dość! – Wyprowadzam się – krzyknął. Wtedy Krystyna S. wpadła w szał. Z nożem w ręce ruszyła na niego. Wbiła go w klatkę piersiową. Na szczęście nie zraniła go groźnie. Mimo to usłyszała już zarzut usiłowania zabójstwa.
We wtorek stanęła przed obliczem Sądu Okręgowego w Lublinie. Na salę weszła zapłakana. Jej mąż zachował spokój. Krystyna S. działała w stanie ograniczonej poczytalności. Jak wynika z opinii biegłych, cierpiała na urojenia alkoholowe, stąd też jej podejrzenia o niewierność małżonka.
Polecany artykuł: