Horror

Lublin. Paulina gołymi rękoma udusiła 3 swoich dzieci. "Śpią jak aniołki". Kobieta może wyjść na wolność

2023-10-14 4:50

Rankiem 1 października 2021 roku Paulina N. (29 l.) siedziała na łóżku w sypialni malutkiego domku położonego w plątaninie zaniedbanych, błotnistych uliczek schodzących w dół w kierunku rzeki Bystrzycy niedaleko śródmieścia Lublina. Patrzyła na leżące obok niej dzieci, "śpią jak aniołki", miała powiedzieć, kiedy w domu pojawiła się jej matka. Kilka godzin wcześniej gołymi rękami udusiła Alanka (+4 l.), Lenkę (+2 l.) i malutką Nadię (+8 m-cy).

Przełom września i października 2021 roku nie rozpieszczał pogodą, było dżdżysto i zimno. Ludziom nie chciało się wychodzić na dwór, dlatego zjeżdżające się w okolice ul. Nadbystrzyckiej w Lublinie karetki pogotowia i radiowozy policji początkowo nie wzbudziły zainteresowania. Kiedy okazało się, po co się tam zjawiły, zainteresowanie mieszało się z przerażeniem. Nieposiadające własnych nazw wąskie, błotniste uliczki to inny świat. Parcelowane byle jak jeszcze w latach 30-tych tereny stworzyły dziesiątki mikrodziałeczek z malutkimi domkami, gdzie ludzie wiedzą o sobie wszystko. - To niemożliwe - sąsiedzi Pauliny N. nie wierzyli, że zdolna ona była do niesłychanej zbrodni. Udusiła własne dzieci. Trójkę własnych dzieci.

Miała problemy z alkoholem i narkotykami

Kobieta sprowadziła się tam kilka miesięcy wcześniej. Sama, bo jej partner i ojciec dzieci siedział w tym czasie w zakładzie karnym. Nie była jednak samotna, pomagała jej rodzina. Zwłaszcza mama, babcia dzieci, była siłą napędową każdego dnia. Pomagała, tłumaczyła, podtrzymywała na duchu kiedy była taka potrzeba. Tak miało być także 1 października 2021 roku, kiedy około godz. 10 otworzyła furtkę malutkiego podwóreczka. Na trawie leżały zabawki, kilka resoraków, jakby cała trójka miała za chwilę założyć kalosze i wyjść bawić się na dworze. Dzieci już nie żyły. Paulina N. zamordowała je w nocy. - Dzieci zostały uduszone. Z zarzutu wynika, że podejrzana dokonała tego rękami - mówiła wtedy Agnieszka Kępka, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Lublinie.

Dlaczego? Sąsiedzi wspominali, że zachowywała się dziwnie: patrzyła w dzieci jak w obrazek, by za chwilę wybuchnąć niepohamowanym gniewem. Piszczała wręcz na nie, to był skowyt. Inne obrazy zapamiętane przez tych, którzy znają Paulinę także pokazują, jakby gościło w niej kilka charakterów: normalnej, kontaktowej kobiety i dziwnej, zamkniętej w sobie. Otwarcie mówiła, że miała problem z alkoholem i narkotykami, ale od kilku lat jest trzeźwa.

Widziała diabła

- Gościła się z kolegami, aż szyby w oknach drżały - wspominała jednak jej sąsiadka zza ściany. Jak ustalili dziennikarze Radia Eska, w młodości Paulina N. chorowała na schizofrenię. Dotarli do lekarki ze szpitala. - Miała wówczas 18 lat. Miałam z nią kontakt i w szpitalu, i po wyjściu. To dziewczyna, która walczyła mimo swojej ciężkiej choroby. Leczyła się na ciężką odmianę schizofrenii - cytuje słowa pani Anny Radio Eska. - Po wyjściu ze szpitala walczyła. Wysyłała mi zdjęcia dzieci. Było widać zmiany. Potem wszystko się zmieniło - tłumaczy lekarka. Obserwacje ludzi, którzy mieli kontakt z Pauliną N. zdają się to potwierdzać. - Widziała diabła, pokazywała nawet zdjęcia diabolicznych zjaw, które ściągała z sieci. A na co dzień była coraz bardziej wycofana, apatyczna. Rzadko wychodziła z domu przy Nadbystrzyckiej. Słychać było tylko jej wrzask na dzieci i ujadanie psa - opowiadają jedni.

Trafiła do szpitala psychiatrycznego. Kobieta może wyjść na wolność

- Alan, Lena, Nadia te dzieci będą obok mnie na zawsze, nawet gdy pójdą w swoją stronę. Miłość matki nie zginie (...). Co by się nie stało! - napisała na kilka dni przed tragedią Paulina N. Kiedy ją zatrzymano, była trzeźwa. Nie stawiała oporu. Trafiła do Oddziału Psychiatrii Sądowej w Krakowie. Nie zakończyło się na jednym badaniu, ponieważ biegli psychiatrzy uznali, że konieczne jest przeprowadzenie obserwacji. Orzekli po niej, że w czasie dokonywania czynu była niepoczytalna. Prokuratura umorzyła postępowanie wobec niej, a sąd skierował nieszczęsną lubliniankę na leczenie. Paulina N. trafiła do szpitala psychiatrycznego, gdzie co pół roku biegli badają stan jej zdrowia. Kiedy okaże się, że jest zdrowa, wyjdzie na wolność.

Na skromnym, ale zadbanym grobie dzieciaków na cmentarzu komunalnym w Lublinie często ktoś jest. Pluszaki, które leżą na grobie sprawiają wrażenie, że ktoś położył je tam całkiem niedawno.