Mikołaj wrócił z przedszkola z poparzoną twarzą. Horror w Lubelskiem

i

Autor: zdj. ilustracyjne: Pixabay/Victoria_Borodinova Mikołaj wrócił z przedszkola z poparzoną twarzą. Horror w Lubelskiem

Mikołaj wrócił z przedszkola z poparzoną twarzą. Horror w Lubelskiem

2021-12-02 15:35

Pięcioletni chłopiec przeżywa piekło po wizycie w swoim przedszkolu. Wrócił z niego do domu z poparzoną twarzą. Trwa walka o jego zdrowie. Mikołajek chciał tylko zdezynfekować ręce… Żrący płyn prysnął mu na twarz i ranił skórę małego chłopca. Przerażające. Co by było, gdyby płyn dostał się do ust albo oczu?! Sprawę bada policja i sanepid.

Do groźnej i tajemniczej sytuacji doszło w przedszkolu w Rozkopaczewie (pow. lubartowski) na Lubelszczyźnie. W tym samym budynku działa też podstawówka. Pięciolatek chciał zdezynfekować ręce przed wyjściem do domu i podróżą szkolnym autobusem. Płyn prysnął mu prosto w twarz! Mikołaj wrócił z przedszkola z poparzoną twarzą. Teraz sprawę bada m.in. policja i sanepid. Historię pani Anny i jej pięcioletniego synka opisał Dziennik Wschodni.

Horror miał miejsce w poniedziałkowe popołudnie. Zaczęło się od zwykłego zaczerwienienia na twarzy, a skończyło prawdziwym dramatem i cierpieniem małego chłopca.

Zobacz też: Fałszywy generał zabrał mi syna! Dramat Katarzyny z Kraśnika

Kiedy synek wysiadł z autobusu, zobaczyłam, że ma czerwoną twarz – relacjonuje pani Anna na łamach DW. – Na początku myślałam, że może zatarł sobie czymś twarz. Wieczorem zaczęło się to jednak bardziej zaogniać, pojawiły się pęcherzyki. Rano poszliśmy do pediatry, która stwierdziła poparzenie chemiczne – opisuje.

Zamojskie misie Tarotka i Trezorka nie myślą o zapadaniu w sen zimowy

Mikołaj wrócił z przedszkola z poparzoną twarzą. Horror w Lubelskiem

Chłopiec trafił na SOR w Łęcznej. Pierwsze słowa lekarzy przeraziły mamę pięciolatka: poparzenie chemiczne drugiego stopnia i ryzyko przeszczepu skóry. Chłopiec cały czas jest pod opieką Wschodniego Centrum Leczenia Oparzeń i Chirurgii Rekonstrukcyjnej. To najlepszy tego typu ośrodek we wschodniej Polsce, specjalizujący się m.in. w leczeniu takich powikłań. Lekarze walczą o zdrowie chłopca.

A jego mama nie zamierza tak zostawić tej sprawy. Zawiadomiła sanepid i policję. Pojechała też do placówki by obejrzeć pojemnik, który zgotował takie cierpienie jej synkowi. Na opakowaniu widniała etykieta: płyn do dezynfekcji powierzchni. Co było w środku? Nie wiadomo. Dyrekcja szkoły wyjaśnia, że pojemnik faktycznie był po chemii do dezynfekcji powierzchni i został napełniony tym przeznaczonym do rąk. Pani sprzątająca – jak tłumaczy dyrekcja szkoły – umyła pojemnik gorącą wodą, zanim wlała nowy płyn.

Przeczytaj także: Taksówkarz wiózł POPARZONE dziecko do szpitala. Dramat w Białymstoku!

– Chciała uratować jak najwięcej płynu do dezynfekcji rąk. Nie spodziewała się, że to mogło mieć takie konsekwencje. To pierwsza taka sytuacja, więc mogłam jej wpisać do akt tylko upomnienie – tłumaczy Anna Czubacka, dyrektorka Szkoły Podstawowej w Rozkopaczewie, cytowana przez Dziennik Wschodni.

Sprawę bada sanepid, policja i Urząd Miasta w Ostrowie Lubelskim.

Sonda
Często boisz się o swoje dzieci?