Do groźnej i tajemniczej sytuacji doszło w przedszkolu w Rozkopaczewie (pow. lubartowski) na Lubelszczyźnie. W tym samym budynku działa też podstawówka. Pięciolatek chciał zdezynfekować ręce przed wyjściem do domu i podróżą szkolnym autobusem. Płyn prysnął mu prosto w twarz! Mikołaj wrócił z przedszkola z poparzoną twarzą. Teraz sprawę bada m.in. policja i sanepid. Historię pani Anny i jej pięcioletniego synka opisał Dziennik Wschodni.
Horror miał miejsce w poniedziałkowe popołudnie. Zaczęło się od zwykłego zaczerwienienia na twarzy, a skończyło prawdziwym dramatem i cierpieniem małego chłopca.
Zobacz też: Fałszywy generał zabrał mi syna! Dramat Katarzyny z Kraśnika
– Kiedy synek wysiadł z autobusu, zobaczyłam, że ma czerwoną twarz – relacjonuje pani Anna na łamach DW. – Na początku myślałam, że może zatarł sobie czymś twarz. Wieczorem zaczęło się to jednak bardziej zaogniać, pojawiły się pęcherzyki. Rano poszliśmy do pediatry, która stwierdziła poparzenie chemiczne – opisuje.
Mikołaj wrócił z przedszkola z poparzoną twarzą. Horror w Lubelskiem
Chłopiec trafił na SOR w Łęcznej. Pierwsze słowa lekarzy przeraziły mamę pięciolatka: poparzenie chemiczne drugiego stopnia i ryzyko przeszczepu skóry. Chłopiec cały czas jest pod opieką Wschodniego Centrum Leczenia Oparzeń i Chirurgii Rekonstrukcyjnej. To najlepszy tego typu ośrodek we wschodniej Polsce, specjalizujący się m.in. w leczeniu takich powikłań. Lekarze walczą o zdrowie chłopca.
A jego mama nie zamierza tak zostawić tej sprawy. Zawiadomiła sanepid i policję. Pojechała też do placówki by obejrzeć pojemnik, który zgotował takie cierpienie jej synkowi. Na opakowaniu widniała etykieta: płyn do dezynfekcji powierzchni. Co było w środku? Nie wiadomo. Dyrekcja szkoły wyjaśnia, że pojemnik faktycznie był po chemii do dezynfekcji powierzchni i został napełniony tym przeznaczonym do rąk. Pani sprzątająca – jak tłumaczy dyrekcja szkoły – umyła pojemnik gorącą wodą, zanim wlała nowy płyn.
Przeczytaj także: Taksówkarz wiózł POPARZONE dziecko do szpitala. Dramat w Białymstoku!
Polecany artykuł:
– Chciała uratować jak najwięcej płynu do dezynfekcji rąk. Nie spodziewała się, że to mogło mieć takie konsekwencje. To pierwsza taka sytuacja, więc mogłam jej wpisać do akt tylko upomnienie – tłumaczy Anna Czubacka, dyrektorka Szkoły Podstawowej w Rozkopaczewie, cytowana przez Dziennik Wschodni.
Sprawę bada sanepid, policja i Urząd Miasta w Ostrowie Lubelskim.