Pani Anicie, która do niedawna z dumą nosiła bluzkę z uroczym napisem "happy wifey", "szczęśliwa żoneczka" nie jest teraz do śmiechu. Trafiła na 3 miesiące do aresztu tymczasowego. - Kobieta usłyszała zarzut usiłowania spowodowania ciężkiego uszczerbku na zdrowiu w postaci choroby realnie zagrażającej życiu, poprzez zadanie 54-latkowi ciosu nożem w klatkę piersiową - informuje kom. Ewa Rejn-Kozak z policji w Puławach.
A trafiła tam po brzemiennej w skutkach suto zakrapianej kolacji, którą spożywała ze swym mężem. Doszło do kłótni, bowiem pani Anita po kilku głębszych staje się lwicą, której należy zejść z drogi. A pan Mirosław tego nie zrobił. Chwyciła więc nóż kuchenny, błysnęło ostrze, a koszula mężczyzny zaczerwieniła się od krwi. Na szczęście rana nie była poważna, jednak nie chciał tego zostawić. Zadzwonił pod 112.
- Krwawię, mam ranę, przyjeżdżać natychmiast - charczał do słuchawki, jakby rozstawał się już z tym światem. - To żona, żona to zrobiła - dodał dla pewności.
Ratownicy z karetki na miejscu udzielili mu pomocy, a następnie przetransportowali go do szpitala na badania. Mężczyzna był nietrzeźwy, miał niespełna 2 promile alkoholu w organizmie - mówi policjantka i dodaje, że winna całej sytuacji wydmuchała 3 promile. - Mężczyzna widząc krew, zadzwonił na numer alarmowy, po pomoc medyczną. Badanie w szpitalu wykazało, że jego życiu nie zagraża niebezpieczeństwo i po zaopatrzeniu rany mężczyzna został wypisany do domu.
Wrócił więc na swoje śmieci. - I bardzo sobie chwali - puentuje jego kolega. A pani Anita? Zgodnie przepisami kodeksu karnego, grozi jej kara pozbawienia wolności co najmniej 3 lata.