– Ktoś, kto włada językami obcymi, kto zdaje bardzo poważny egzamin, żeby być operatorem CPR, kto jest świetnym psychologiem, bo rozmawia z różnymi ludźmi, w różnych sytuacjach, musi liczyć na przynajmniej godne wynagrodzenie – przekonuje Przemysław Czarnek, wojewoda lubelski.
>>> Skupował zboże – nie zamierzał płacić. Przekręt na kilkaset tysięcy złotych!
Od kwietnia, obsługujący numer alarmowy 112 dostaną po kilkaset złotych podwyżki „na rękę”, z wyrównaniem od początku roku.
Aż 70 proc. połączeń telefonicznych jest bezzasadnych. Żarty, pytania o godzinę, prośby o taksówkę czy... zamawianie pizzy. Z takimi rozmowami mają do czynienia operatorzy CPR w Lublinie. Tylko 30 proc. telefonów okazuje się tymi prawdziwymi prośbami o pomoc.
– Rozmawiamy z osobami, które są nietrzeźwe i nie zdają sobie sprawy, dlaczego dzwonią – przyznaje Jarosław Szymczyk, kierownik Centrum Powiadamiania Ratunkowego w Lublinie. – W każdej komórce pierwszym numerem jest 112, część osób bezwiednie naciska na połączenie i często jest to telefon „głuchy”. Ale może to być też faktyczne wezwanie o pomoc, więc zawsze musimy sprawdzić, czy rozmówca nie jest w sytuacji zagrożenia – wyjaśnia. Posłuchaj!
>>> 30-latek udawał nastolatka. Szantażował 13-latkę z Lublina, żądał odważnych zdjęć
Przejęcie numeru alarmowego 997 przez CPR zdecydowanie odciążyło dyżurnych na komendach i w komisariatach policji.
– Co najważniejsze, nie podnosi się czas oczekiwania na interwencję policji – podkreśla Komendant Wojewódzki Policji w Lublinie, Robert Szewc. – Nadal jesteśmy liderem w kraju, bo czas ten wynosi obecnie 8 minut 20 sekund. To oznacza, że operatorzy CPR trafnie diagnozują problemy oraz że pracują w tej instytucji fachowcy, którzy potrafią dokonać wstępnej selekcji i przekazać nam trafne informacje. A te pozwalają nam na skuteczną interwencję – mówi. Posłuchaj!