Łukasz W. jest wysoki jak na swój wiek (ma 175 cm wzrostu) i chudy (waży niewiele ponad 60 kg), ale mrukliwy i zatopiony we własnym świecie – wygląda jak wielu nastolatków. Chyba, że podniesie prawą rękę, a baczny obserwator dostrzeże już zabliźnione rany.
– Niedawno wyrżnął sobie żyletką na przedramieniu napis „Maria Goniewicz”, serce i datę 10.04.1999. Tłumaczył, że zrobił to, abyśmy nigdy nie zapomnieli – mówi „SE” przerażony i zrozpaczony Robert W., ojciec nastoletniego mordercy.
Maria Goniewicz to pseudonim Zuzanny M., która kilka lat temu wspólnie z Łukaszem N. zamordowali rodziców chłopaka w domu pod Białą Podlaską. Data z przedramienia chłopaka również budzi grozę: 10 kwietnia 1999 r. w szkole w Columbine niedaleko Denver w USA dwóch uczniów zastrzeliło nauczyciela, 12 kolegów, a 24 raniło. Potem popełnili samobójstwo.
– Gdzieś w październiku Łukasz się zmienił, był zafascynowany zabójcami, zwariował po prostu. Wyrafinowany, zimny, Boże… – ojciec nawet nie próbuje tłumaczyć syna. Wcześniej był normalnym chłopcem. Wrażliwym, dobrym. Co go zmieniło, że na swym profilu umieścił zdjęcie sprawców z Columbine, ich broń, a sobie dał przezwisko Reb, tak jak jeden z amerykańskich morderców? Kiedy sprawą zainteresowała się szkoła i policja, obrócił to w żart. Jak widać, jedynie tak mówił. – Ja już nie mam syna. Mam jedynie dwuletnią córeczkę i to mnie trzyma przy życiu – głos ojca się załamuje.
Małżeństwo W. do Chełma sprowadziło się w połowie ubiegłego roku. Kupili piętrowy dom na przedmieściach. Robert W. i Ewelina mieli 2-letnią córeczkę, oboje wychowywali dzieci z poprzednich związków, on Łukasza, ona 16-letnią córkę i 18-letniego syna Szymona. – Normalna, kochająca się i spokojna rodzina – uważają sąsiedzi.
Polecany artykuł:
Ale Łukasz tak nie myślał. „Pora zacząć zabijać ty szmato pijacka” – napisał w piątek w sieci. W sobotni wieczór wcielił to w czyn. Robert W. był w pracy, kiedy Łukasz rzucił się z nożem na przybraną matkę. – Ranna uciekła do sypialni. Młotkiem wybił szybę w drzwiach i skończył to, co zaczął. – Ciosy zadawał tak, by zabić – nie ma wątpliwości Robert W. – Kiedy wróciłem do domu, żona już nie żyła, nasza córeczka leżała na niej bez ruchu...
– Kobieta miała na ciele liczne rany, m.in. na szyi i klatce piersiowej. Jej syn z ranami na rękach i głowie trafił do szpitala – precyzuje Ewa Czyż z chełmskiej policji.
Łukasz W. pojawił się jeszcze w odległym o kilometr domu kultury, w którym trwał spektakl. – Miał nóż i młotek w rękach. Krew z niego kapała. Pokręcił się chwilę i wyszedł – opisuje człowiek, który poszedł za chłopakiem i wskazał go patrolowi policji. 14-latek trafił do szpitala w Lublinie, pilnują go policjanci.