Pole uprawne położone na przedmieściach Lublina, między ul. Berylową a Jantarową, od kilku lat pojawia się na czołówkach wielu stacji telewizyjnych, gazet i portali internetowych na całym świecie. Wszystko dlatego, że wokół uprawnej ziemi powstały wieżowce i bloki, a widok maszyn rolniczych między budynkami jest wielce osobliwy. - Nie planuję sprzedaży pod budowę bloków - zapewniał właściciel, jak gdyby nigdy nic wyjeżdżając kombajnem na żniwa.
Rok temu trochę się jednak zmieniło, bo zamiast zboża pojawiły się... konopie włókniste, które wyglądem i zapachem przypominają do złudzenia krzaki marihuany. Pod koniec września konopie są już dojrzałe, pięknie pachną i zawierają wysokie stężenie dobroczynnych substancji. - Chcemy się więc nimi podzielić i udostępnić pole dla wszystkich, którzy chcą zerwać bukiet konopi i zabrać go ze sobą do domu. Z zerwanych konopi można zrobić dekorację, nalewkę, napar czy nawet domowy macerat o właściwościach pielęgnacyjnych. Jednocześnie przypominamy, że uprawiana przez nas odmiana nie ma w składzie żadnych substancji psychoaktywnych - mówi Szymon Włodarczyk, prezes Zarządu Hemplab.
Co ważne, w przyszłym roku firma nie zamierza już dzierżawić pola w tym miejscu, stąd jest to ostatnia okazja na takie zbiory. Postanowiła skorzystać z tego Agnieszka Dudzińska, która pojawiła się na polu przed południem. - Pięknie wyglądają w wazonie, są także źródłem wielu korzystnych dla zdrowia substancji - mówi pani Agnieszka. Wiele osób, zwłaszcza młodszych nie dowierza w "niewinność" konopi.
- Ziele to ziele. Zerwie się, ususzy, zapali, zobaczymy co będzie - mruga okiem dwudziestoparolatek z kucykiem. Zupełnie inne plany ma za to Grzegorz Siedlecki (33 l.), który na pole konopi przyszedł z dwiema córeczkami na ramionach, więc o zbiorze nawet nie myślał. - Chcę, żeby poznawały świat w wielu odsłonach. Niech zobaczą, dotkną, powąchają czegoś nowego - mówi zadowolony tatuś. Na zbiory przyjdzie sam.