Za swą determinację i upór w dążeniu do zostania złodziejem katalizatorów Filip Z. (43 l.) z Lublina winien zdobyć medal. Zamiast tego trafił do aresztu po tym, jak w ciągu kilku dni wpadł po raz drugi na gorącym uczynku i był wyciągany spod okradanego auta. Znowu! Nie bez znaczenia jest fakt, że na miejsce skonfiskowanych mu wcześniej narzędzi kupił sobie nowe, płacąc pieniędzmi, które zdobył, sprzedając ukradziony w sklepie markowy alkohol… Kradł jak oszalały, ale zasłużył sobie na tytuł mistrza „zaradności”. Za recydywę grozi mu surowszy wyrok, więc niewykluczone, że w więzieniu spędzi wiele lat.
Zobacz też: Lublin: Darmowa komunikacja miejska. Jest jeden haczyk
Do próby kradzieży doszło kilka dni temu w nocy w dzielnicy Ponikwoda w Lublinie. To spokojne miejsce, zabudowane domami jednorodzinnymi, z uliczkami pełnymi zaparkowanych aut. Wprost istny raj dla kogoś, kto chce być złodziejem katalizatorów! Filip Z. był już pod autem, kiedy usłyszał kroki. Zamarł, spodziewając się najgorszego.
– Na leżącego pod samochodem i próbującego wyciąć katalizator mężczyznę, natrafili wywiadowcy z Komendy Miejskiej w Lublinie. Sprawca został wyciągnięty przez funkcjonariuszy spod samochodu i trafił do policyjnej celi – opowiada kom. Kamil Gołębiowski z Komendy Miejskiej Policji w Lublinie.
Filip Z. znał już to uczucie, kiedy obce ręce łapią go za nogi i wyciągają spod samochodu. Kilka dni wcześniej wpadł w identyczny sposób, wtedy zatrzymali go przechodnie. – Wówczas 43-latek usłyszał osiem zarzutów dotyczących kradzieży katalizatorów – dodaje policjant.
Polecany artykuł:
Tym razem sprawca nie zdołał rozwinąć skrzydeł w przestępczej działalności i wpadł już na pierwszej próbie wycięcia katalizatora. Musiał być zawiedziony, bo sporo ryzykował, by po poprzedniej porażce wrócić do swojego ulubionego, choć nieprawego zajęcia. Przed sądem odpowie w warunkach recydywy, grozi u 7,5 roku więzienia. Trzeciego podejścia, przynajmniej w najbliższym czasie, nie będzie. Filip Z. trafił do aresztu na trzy miesiące. Wcześniej, w trakcie przesłuchania, opowiedział co nieco o kulisach przygotowań do kradzieży. Po pierwszej wpadce, tuż po wyjściu z komisariatu, poszedł do sklepu, gdzie… ukradł kilka butelek markowych alkoholi. – Jak tłumaczył, po wcześniejszym zatrzymaniu policjanci zarekwirowali mu sprzęt do wycinki katalizatorów. Z tego powodu odsprzedał drogie alkohole i za gotówkę kupił sobie nowy podnośnik i nożyce – dodaje komisarz Gołębiowski.