O tym, że Waldek kocha gołębie, wie w Gręzówce każdy. Mężczyzna ma zresztą się czym szczycić, jest uznanym w Polsce hodowcą, który swe ptasie piękności wystawia gdzie tylko może. Ma także wiatrówkę, taką ciut mocniejszą, dostosowaną do pocisków KBKS. - To dla gołębi. Odstraszał nią jastrzębie. To straszne, co się stało - mówi mieszkaniec wsi. To połączenie podlane alkoholem okazało się tragiczne. Bo Waldek to spokojny człowiek, w obejściu ma porządek, pracuje, trójkę dzieci chowa jak należy. No chyba, że popije. - Nie panuje nad sobą dokumentnie - kwituje na koniec mężczyzna.
A pił ostatnio więcej niż ostatnio. Feralnej nocy wyszedł z domu wieczorem, już lekko "wypity". Pod miejscowym sklepem spotkał kompanów, wśród nich był także Dariusz Sz. Nałóg alkoholowy jemu także dał się we znaki. - Żył dniem dzisiejszym - sąsiedzi mężczyzny unikają odpowiedzi, czym zajmował się ich tragicznie zmarły kolega. - Ale nie wadził nikomu - dodają, żeby było sprawiedliwie.
Spotkało się więc tych dwóch spokojnych ludzi w nocy pod sklepem. Pili oni, pili koledzy. Nie chcąc narażać się na wścibskie oczy patrolu, który często pojawia się w okolicy, przeszli na podwórek Waldemara. No i tam zaczęły się niesnaski. Pokłócili się na całego. O co? Nikt z uczestników spotkania nie pamięta. - Darek onegdaj wspominał, że zastanawia się, jakby te gołębie smakowały w rosole - przypomina sobie jego kolega. - Może coś mu wspomniał po pijanemu? - dodaje.
Choć powód zwady nie jest do końca znany, to jej koniec już niestety tak. I jest to koniec przerażający. - Drobiazgowe śledztwo, w tym między innymi analiza zabezpieczonych śladów pozwoliły na ustalenie, że to 53-latek strzelił z "przerobionej" wiatrówki w głowę pokrzywdzonego kolegi - opowiada asp. szt. Marcin Józwik. Ofiara padła martwa, a zabójca z kolegą próbowali go wynieść do lasu. Nie dali rady, alkohol nie pozwolił. Za zabójstwo grozi mu nawet kara dożywotniego pozbawienia wolności.
Waldemar Ch. zaklina się na wszystko, że jest niewinny, bo nic nie pamięta. Grozi mu dożywocie.