Rodzinny dramat

"Coś mu do łba strzeliło". Brat rzucił się z nożem na brata. Mieszkańcy wsi są w szoku

2025-02-21 15:30

Narkotyki? Alkohol? Problemy z psychiką? Póki co nikt nie wie, dlaczego Kacper D. (20 l.) z małej wsi pod Łukowem rzucił się z nożem w ręku na młodszego brata Czarka (17 l.) i jął dźgać bez opamiętania. A potem widząc krew wybiegł z mieszkania, dopadł do swego audi i ruszył jak szaleniec przed siebie, pędząc na złamanie karku. I tylko cudem nie zginął, kiedy to wypadł z drogi i dosłownie przeleciał nad położoną przy drodze posesją.

"Absolutnie normalni" - kwitują krótko mieszkańcy wsi, w której mieszkają bracia. Wiele osób nawet nie kojarzyło do tej pory, o kogo chodziło. Nawet nie wiedzą, gdzie mieszkają bracia. Po prostu ani łobuzy, ani pijaki, ani jacyś "inni", w znaczeniu oryginalności ubioru bądź fryzury. - Coś mu do łba strzeliło, przecież dobrze żyli ze sobą - trafia się wreszcie ktoś, kto znał obu.

Tymczasem o mały włos nie doszło do bratobójstwa. W biały dzień, w rodzinnym domu. - Przed godziną 14.00 dyżurny łukowskiej komendy został powiadomiony o awanturze pomiędzy braćmi. Ze zgłoszenia wynikało, że jeden z nich jest zraniony nożem. Z przekazanej informacji wynikało, że ranny brat pozostał w domu, natomiast sprawca uciekł z miejsca samochodem marki audi - opowiada asp. szt. Marcin Józwik z policji w Łukowie. - Po dwóch minutach do komendy wpłynęło zgłoszenie o zdarzeniu do jakiego doszło w Dębowicy. Z opisu wynikało, że uczestniczył w nim wskazywany w poprzednim zgłoszeniu kierujący samochodem marki audi.

Głównym aktorem w obu mrożących krew w żyłach zdarzeniach był Kacper D., na co dzień student uczelni technicznej. Do domu braci i na miejsce wypadku skierowano policjantów i ratowników medycznych. Cezary K. czekał na pomoc w domu. Był zakrwawiony, ale przytomny. Przerażony opowiadał policjantom, że jego starszy brat bez żadnego powodu "wpadł w szał" i kilkakrotnie ranił go nożem, a później bardzo szybko wybiegł z mieszkania i odjechał z posesji swoim audi. Na szczęście Kacper D. nie zdołał zranić go ciężko, bardziej pociął po ciele zadając ciosy bez ładu i składu. Nastolatek trafił do szpitala. Tam też trafił jego brat, sprawca nieszczęść. Po tym jak okaleczył Czarka wyjechał z bocznej drogi na główną, prowadzącą do Łukowa. Daleko nie ujechał, posiadając prawo jazdy od nieco ponad pół roku nie miał ani umiejętności, ani wyobraźni. Pędził, jakby nie zależało mu już na niczym.

- Pracujący na miejscu zdarzenia drogowego policjanci ustalili, że jadący z bardzo dużą prędkością kierujący samochodem marki Audi wyprzedzał na drodze inne pojazdy i omal nie zderzył się „czołowo” z jadącą z przeciwka osobówką. Kierujący nią musiał uciekać na prawe pobocze, a wymijający się z nim samochód audi otarł się o jego bok - opisuje asp. szt. Marcin Józwik z policji w Łukowie.

Później 20-latek stracił panowanie nad swoim pojazdem, zjechał z jezdni na pobocze, "koziołkując" uderzył w ogrodzenie, a następnie "przeleciał" nad wjazdem do posesji i zatrzymał się na pobliskim polu. - Wypadł z niego po drodze. Siedział na polu i rozglądał się wokoło - opowiadają świadkowie. To cud, że nie uderzył w stojącą na podwórzu cysternę z gazem, to cud, że nie potrącił rowerzystki jadącej drogą, to cud, że na podwórzu nikogo nie było, a rajd zakończył się w szczerym polu.

Od młodych mężczyzn pobrano krew do badań na zawartość alkoholu i narkotyków. Teraz łukowscy policjanci będą prowadzili postępowania, które mają wyjaśnić wszelkie okoliczności zachowania 20-latka i jego młodszego brata.

Szaleństwo Kacpra