Wprawdzie niechętni lubelakom ludzie mówią o nich czasem per „ty cebularzu“, to w Kozim Grodzie nic sobie z tego nie robią i przysmak ten króluje zarówno w domu, jak i w najwykwintniejszych restauracjach. Lokalny dodatek do dań, baza do śniadaniowych przysmaków, bułka do burgerów, ba, nawet lody o smaku cebularza, które serwuje w Dzień Cebularza jedna z lubelskich lodziarni. Tak, lublinianie są dumni ze swoich cebularzy, w Lublinie odbywa się nawet Turniej Lubelskiego Cebularza w rugby, w którym uczestniczy kilkaset młodych zawodników i zawodniczek... Wszyscy chętnie i ze smakiem pałaszują placki.
Jak mówią legendy, początków drożdżowego placka szukać należy w kuchni Esterki, pięknej lubelskiej Żydówki, która zdobyła serce samego króla Kazimierza bywającego u niej - jak mówią podania - niezmiernie często i zdobyła przychylność króla nie tylko urodą i intelektem, ale i kuchenną biegłością. Czy tak było? Któż to wiedzieć raczy, cebularz na pewno zaś pochodzi z kuchni żydowskiej, będących przez wieki współgospodarzami Lublina i cieszyć się powodzeniem u wszystkich mieszczan bez wyjątku. Na pewno znany był już w XIX wieku.
Polecany artykuł:
"II Dzień Cebularza" – święto lubelskiego przysmaku
A to powód godny świętowania, stąd w Lublinie odbył się "II Dzień Cebularza" – święto lubelskiego przysmaku. Aromatyczny drożdżowy placek z chrupiącymi brzegami i delikatnym, lekko wilgotnym środkiem wypełnionym makiem i cebulą ma unijny certyfikat "Chronione Oznaczenie Geograficzne" i prawdziwy pochodzi jedynie z Koziego Grodu. Tak jak prawdziwy szampan z Szampanii bądź oscypek z Tatr... - Cebularz pochodzi z kuchni lubelskich Żydów, prawdziwego tygla smaków i wytwarzany jest z produktów lokalnych, mąki, cebuli, mleka, maku, które były dostępne - opowiada Marta Łukasik, Przewodniczka Inspiracji. - Przed wojną handlowano nim nie tylko w piekarniach, ale także na ulicach. Zajmowały się tym kobiety, które sprzedawały je wprost z wiklinowych koszy.
Sekretem jest sposób, w jaki szykuje się cebulę do wypieku: poszatkowaną cebulę należy posolić, a dopiero później łączyć z makiem i surową kłaść na placek. Nigdy podsmażaną.
Czytaj też: Cebularz to najsłynniejszy lubelski przysmak. W czym tkwi jego fenomen? Zdradzamy sekretny przepis
Cebularz jest zresztą tak kojarzony z Lubliniem, że mieszkańcy miasta zwani są niekiedy, a jakże, cebularzami. Dla przykładu, kilka lat temu rugbiści Edach Budowlani Lublin przed wyjazdem na mecz do Sopotu, dowiedzieli się, że ich przeciwnicy z Ogniwa "szykują się na cebularzy". Zawieźli im wtedy kosz lubelskiego przysmaku, który jak to w rugby bywa, zjedzono wspólnie podczas "trzeciej połowy", czyli wspólnej biesiady po meczu.
Zobacz też: Pan Andrzej został Mistrzem Świata w jedzeniu cebularzy. "Nie lubię jeść, więc robię to szybko"
O tym, że lublinianie znani są w całej Polsce ze swego wypieku, przekonywać nie trzeba. Rodzina z Sosnowca, z którą rozmawialiśmy przyjechała na długi weekend właśnie do Lublina. - Nie wiedzieliśmy o święcie. Te koszulki kupiliśmy w ciemno - mówią, dumnie prezentując obrazki z cebularzem na T-shirtach oraz na... skarpetkach. - Oczywiście nie przyjechaliśmy dla cebularzy, a dla atmosfery i piękna tego miasta oraz jego niesamowitej historii. W Lublinie czas inaczej płynie - dodają.