Lubelskie: Policjant wszedł do wody i uratował kobietę
Plażowiczka szła przez wodę zanurzając się powoli. Z plaży do wyspy, na którą uciekł jeden z jej psów z którymi wybrała się nad wodę jest dosłownie kilkanaście metrów. Łagodnie schodzące dno uspokaja, ale jest naprawdę niebezpieczne, bowiem w pewnym momencie obniża się gwałtownie co najmniej o 2 metry. Pani, najpewniej przyjezdna, nie wiedziała o tym. Kiedy natrafiła na uskok w dnie, poszła pod wodę. - Rat..., tonę, ratunku - rwała słowa, znikając pod wodą i pojawiając się na chwilę na powierzchni, zupełnie jak spławik.
Policjant był w tym czasie na plaży, miał tego dnia wolny dzień. Widział co się dzieje, nie tracił czasu.
- Szybko znalazłem się przy niej i złapałem w pół, potem wyciągnąłem na brzeg - opowiada podkreślając przy tym, że każdy w jego sytuacji zrobiłby to samo. Choć w policji pracuje już 30 lat, takiej interwencji nie miał. Po wszystkim pani podziękowała mu wylewnie za uratowanie życia. - Ciekawe doświadczenie - uśmiecha się policjant.
Zwrócił na nią uwagę, bo słyszał szczekanie
Co ciekawe, uratowaną kobietę poznał chwilę wcześniej w specyficznych okolicznościach. Pieski które z nią były okazały się bowiem mocno niesforne i szczekliwe. Rzuciły się doń, kiedy wchodził do wody.
- Poprosiłem panią, żeby przeniosła się z nimi w bardziej odludne miejsce, poparli mnie inni wczasowicze - wspomina. Pani bez problemu spełniła ich prośbę. A pan Adam, ja to policjant, zaczął częściej spoglądać w stronę psów i jej właścicielki, czy aby nie dzieje się nic złego. I pewnie dlatego mógł tak szybko uratować jej życie.
Nasi dziennikarze biją brawo policjantowi. Jego zdjęcia znajdziecie w galerii pod tekstem!