– Na początku tygodnia rozpoczynamy badania kliniczne nad amantadyną. Weźmie w nich udział około 200 osób powyżej 18. roku życia – powiedział w czwartek w Radiu Zet kierownik Katedry i Kliniki Neurologii Uniwersytetu Medycznego w Lublinie prof. dr hab. n. med. Konrad Rejdak. Czy amantadyna okaże się przełomowym lekiem na COVID-19? Ruszają badania na pacjentach.
Zobacz też: Koronawirus 25 marca. Ponad 34 tys. zakażeń i 520 zgonów. Raport MZ. Ile w Lubelskiem?
– Udało się przejść przez wszystkie procedury administracyjne i od poniedziałku, wtorku rozpoczynamy badanie kliniczne. Chcemy zbadać ten lek, bo mamy liczne doniesienia od pacjentów, że rzeczywiście może pomóc, ale w takiej najwcześniejszej fazie infekcji. To jest taka nisza, bo dla tych pacjentów we wczesnej chorobie nie mamy wiele do zaoferowania – wyjaśnił Rejdak.
Dodał, że w badaniu weźmie udział około 200 pacjentów powyżej 18 lat, ale być może ta grupa będzie zwiększana. Przypomniał, że amantadyna to lek, który na rynku zarejestrowany jest od 30 lat. Odparł też zarzut, że może wywoływać mutacje.
– Nikt tego nie potwierdził. Nie znam w ogóle takich danych. Na pewno już dawno byśmy wiedzieli o takim zjawisku. Inne leki antywirusowe tak samo działają. Pytanie, czy leczyć, czy nie podawać nic i czekać aż pandemia sama zniknie – zaznaczył. – Jeśli będzie dobry dowód naukowy, to lekarze, pacjenci będą mogli z tego korzystać – dodał.
Przyznał też, że w Polsce może być kilka tysięcy osób, które brały ten lek. Wyjaśnił też, na czym polega jego działanie.
– To nie jest lek stricte przeciwwirusowy. Jego działanie na tym poziomie jest słabsze, ale lek wchłania się do ośrodkowego układu nerwowego, więc może być już obecny na poziomie inwazji wirusa do układu nerwowego, a wiemy, że to jest jeden z najcięższych z mechanizmów wiążącym się z powikłaniami. Druga rzecz – pobudza układy przekaźnikowe w mózgu – dopaminę. To ważny przekaźnik dający nam napęd motoryczny. Pacjenci, którzy walczą z infekcją, potrzebują takiego impulsu, bo mogą mieć słabą wydolność oddechową – podkreślił.
– Jeżeli stymulujemy układ nerwowy, a tym samym cały organizm, bo wszystkie organy reagują na bodźce nerwowe, to mamy szansę przełamać ten kryzys. I to jest bardzo ważny mechanizm i dlatego też tym lekiem się interesujemy – wyjaśnił.
Profesor zaznaczył, że badanie kliniczne będzie przeprowadzane metodą podwójnej tzw. ślepej próby. Oznacza to, że zarówno lekarz, jak i pacjent nie wiedzą, co jest podawane.
– Lek jest zaślepiony. Jest lek aktywny i placebo, ale obie tabletki wyglądają tak samo. Podajemy i patrzymy, co się dzieje. I dopiero wtedy możemy rozkodować to badanie i dowiedzieć się, jak działa lek, a jak placebo. To taka złota reguła w badaniach klinicznych – powiedział. Przyznał też, że środowisko lekarskie jest podzielone, jeśli chodzi o opinię na temat amantadyny.
Amantadyna była w latach 1996-2009 szeroko używana w profilaktyce i leczeniu wirusowej grypy typu A. Obecnie jest stosowana jako lek neurologiczny i podawana pacjentom z chorobą Parkinsona lub stwardnieniem rozsianym. Badania kliniczne, które ruszają w siedmiu ogólnopolskich ośrodkach sprawdzą, czy lek może być on przydatny w leczeniu choroby COVID-19.
Badanie kliniczne realizowane będzie przez: Samodzielny Publiczny Szpital Kliniczny nr 4 w Lublinie; Uniwersytet Medyczny w Lublinie, Centralny Szpital Kliniczny MSWiA w Warszawie, Uniwersyteckie Centrum Kliniczne Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego, Kliniczny Szpital Wojewódzki Nr 2 im. Św. Jadwigi Królowej w Rzeszowie, Pracownia Medycyny Rodzinnej; Kolegium Nauk Medycznych, Uniwersytet Rzeszowski, Regionalny Szpital Specjalistyczny im. dr. Władysława Biegańskiego, Samodzielny Publiczny Zakład Opieki Zdrowotnej w Grudziądzu oraz Samodzielny Publiczny Zespół Zakładów Opieki Zdrowotnej w Wyszkowie.