Tak na ludzki rozum, to w życiu nie powinno się zdarzyć. Szosa (DW 815) biegnąca przez wieś Brzeźnica Leśna na drodze z Lubartowa do Parczewa jest więcej niż dobra. W ubiegłym roku skończył się tam generalny remont i równa jak stół i prosta asfaltowa nitka wydawałaby się ostatnim miejscem, gdzie mogłoby dojść do zderzenia pojazdu z łosiem. Zwłaszcza dlatego, że wokół są domy, stacja paliw, skrzyżowania z drogami dojazdowymi. Gdzieniegdzie niewielkie zagajniki, prawdziwy las zaczyna się dopiero kilka kilometrów dalej.
Polecany artykuł:
Los chciał jednak pokazać swe najbardziej okrutne oblicze. Do tragedii doszło po godzinie 21.00 na skraju wsi. Adam P. niedawno kupił piękną, turystyczną yamahę, zdążył ją jedynie przerejestrować. Feralnego wieczoru jego 10-letnia córeczka zaczęła prosić go o to, aby wziął ją na przejażdżkę i w życiu nie chciała słyszeć o odłożeniu eskapady na później. Adam P. długo nie oponował. Wyjechali z domu, kierując się na pobliską drogę wojewódzką.
Adam P. chciał zapewne uniknąć nierówności i niebezpieczeństw czyhających na motocyklistów w nocy na lokalnych drogach. – To był spokojny i zrównoważony człowiek i taki motocyklista. Zresztą taki sobie motocykl kupił, yamahę do dostojnego łykania asfaltu, a nie szaleństw – opowiada jego znajomy. Nie jechał szybko, na siedzeniu pasażera wiózł przecież swój skarb! Nie spodziewał się, że w takim miejscu spotka go koniec.
– Jak wstępnie ustalili policjanci, 42-letni mieszkaniec powiatu lubartowskiego, kierując motocyklem marki Yamaha, na prostym odcinku drogi w wjechał w łosia, który wbiegł mu wprost pod motocykl – relacjonuje st. sierż. Jagoda Stanicka z policji w Lubartowie. Zderzenie ciężkiego jednośladu z ważącym kilkaset kilogramów łosiem musiało zakończyć się źle. – Niestety mężczyzna poniósł śmierć na miejscu. Razem z nim podróżowała jego 10-letnia córka, która w stanie ciężkim została przetransportowana do szpitala.