Do tragedii doszło w maju 2017 roku. Mateusz C. od stycznia spotykał się z Kamilą. Tego wieczoru grillowali ze znajomymi, pijąc tęgo alkohol. Kiedy wrócili nocą do domu, doszło do tragicznej w skutkach kłótni. - Co najmniej kilka razy uderzył ofiarę tłuczkiem w głowę, powodując stłuczenie mózgu i złamanie podstawy czaszki, dusił ją i cztery razy dźgnął nożem w klatkę piersiową – dowodzą śledczy.
Kiedy morderca miał już pewność, że kobieta nie żyje, upchnął jej ciało w walizie i zadzwonił do swojej matki przyznać się do zbrodni. Następnie wyszedł za okno na gzyms. - Zabiłem swoją dziewczynę i siebie też zabiję – krzyczał. Skoczył, a życie ocaliło mu drzewo, które zamortyzowało upadek.
Zobacz także: PEDOFIL w Chełmie. Zboczeniec MOLESTOWAŁ dziewczynki? Miał... pomagać w remoncie
Brutalnym morderstwem żył cały Lublin, zwłaszcza, że Mateusz C. nigdy nie wytłumaczył, dlaczego zabił. - Należało mu się - ludzie komentowali wyrok ze stycznia 2019 roku, który skazywał go na dożywocie.
Po wyroku obrońca mordercy złożył jednak apelację, którą 14 maja uwzględnił Sąd Apelacyjny w Lublinie, który obniżył mu karę do 25 lat więzienia. - Sąd dopatrzył się okoliczności łagodzących w postaci zrozumienia znaczenia czynu przez oskarżonego i skruchy. Dowodem na to miała być próba samobójcza - tłumaczy Ewa Bialik, rzecznik prasowy Prokuratury Krajowej.
Jak dodała, prokurator generalny Zbigniew Ziobro wniósł do Izby Karnej Sądu Najwyższego kasację od wyroku apelacji. - Ustalenia postępowania dowodzą, że próba samobójcza nie była motywowana żalem z powodu zabójstwa, a stanowiła jedynie egoistyczną próbę uniknięcia konsekwencji czynu – tłumaczy.