W listopadzie oczy całego świata były zwrócone na malutką miejscowość w Polsce. W Przewodowie spadła rakieta, która zabiła dwóch polskich obywateli. Na miejsce przyjechał wojewoda lubelski, pojawił się również prezydent Andrzej Duda. Mieszkańcy byli zapewniani o pomocy, ale część z nich została pozostawiona samym sobie. - W końcu pojechaliśmy do naszego wójta, a on powiedział, że to nie jest jego rola, bo on na naprawianie szkód nie ma pieniędzy. A poza tym jego zdaniem to wszystko powinno być przyznane odgórnie od państwa - powiedziała "Gazecie Wyborczej" pani Elżbieta. Kobieta przyznaje, że pieniądze znalazły się dopiero po naciskach w urzędach. Żalu nie ukrywa również pani Małgorzata, która narzeka na państwowe władze. Jak twierdzi, próbowała kontaktować się z przedstawicielami ministerstw, ale była odsyłana z jednego urzędu do drugiego. - Zostawili nas na pastwę losu. Prezydent Duda przyjechał, pogadał sobie to, co chciał sobie pogadać, i tyle. Teraz jest cisza, nie wiem nawet, do kogo dalej iść. Przez to wszystko nie mogę spać po nocach - żali się. Ponad milion złotych straciła również firma, po tym, gdy rakiety spadły na jej pojazdy. Szef przedsiębiorstwa przyznaje jednak, że jest w kontakcie z wojewodą i chce załatwić sprawę bez wchodzenia na drogę sądową.
Głos zabrała również rzecznik prasowa wojewody lubelskiego. Agnieszka Strzępka przyznaje, że priorytetem było otoczenie opieką i udzielnie pomocy rodzinom, które straciły bliskich. - Wojewoda lubelski zwiększył gminie Dołhobyczów plan wydatków, z przeznaczeniem na dofinansowanie wypłat zasiłków celowych dla osób i rodzin, których budynki zostały uszkodzone w wyniku wybuchu rakiety. Wysokość dotacji wyniosła 60,5 tys. zł i była w całości zgodna z wnioskiem wójta gminy - poinformowała. Pieniądze trafiły do mieszkańców przed świętami.
TEJ wpadki Andrzeja Dudy ludzie długo nie zapomną...
Jak mogło do tego dojść? POSŁUCHAJ EKSPERTA!
Listen on Spreaker.