W czwartek kolumny rosyjskich wojsk przekroczyły wschodnie, północne oraz południowe granice Ukrainy. W nocy ze środy na czwartek Rosja rozpoczęła ostrzał ukraińskich miast. Celem agresji stały się m.in. Kijów, Charków oraz znajdujące się w obwodzie lwowskim obiekty wojskowe.
Jak podała podała Polska Agencja Prasowa, powołując się na prezesa spółki Lubelskie Dworce SA Andrzeja Wójtowicza, od rana zaobserwowano wyraźnie zwiększoną liczbę osób przyjeżdżających z Ukrainy. Jak zaznaczył prezes, ruch pasażerski odbywa się w obu kierunkach normalnie; żadne kursy nie zostały zawieszone. - Nie ma żadnych zawieszonych kursów. Przewoźnicy podejmują to ryzyko, że może uda im się wjechać na Ukrainę, ponieważ wiozą obywateli Ukrainy i powinni być wpuszczani. Kiedy okazałoby się, że są jakieś trudności na granicy, będziemy przekazywać o tym informacje na bieżąco - wyjaśnia cytowany przez PAP Andrzej Wójtowicz.
ZOBACZ TEŻ: Wojna na Ukrainie. Ukraińcy zestrzelili rosyjski helikopter, wzięli jeńców. WIDEO [RELACJA NA ŻYWO]
Z dworca autobusowego w Lublinie można dojechać m.in. do Lwowa, Łucka, Kijowa. Inwazja sprawiła, że kierowcy na granicy muszą liczyć się z trwającym niemal dobę oczekiwaniem. Rzecznik Nadbużańskiego Oddziału Straży Granicznej kpt. Dariusz Sienicki twierdzi jednak, że sytuacja jest stabilna, a wzmożonego ruchu na granicy nie odnotowano.
- Nie odnotowano zwiększonego napływu obywateli Ukrainy na przejściach granicznych w województwie lubelskim. Nie zauważyliśmy szczególnych zdarzeń, incydentów, przekroczeń granicy - przekonuje rzecznik.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Wojna na Ukrainie. Wielki popłoch na kolei. Wszystkie bilety do Polski wyprzedane
Polecany artykuł: