Na szczęście nic mu się nie stało, przez jego głupotę nikt inny także nie ucierpiał. No może latarnia uliczna, którą pyknął hakiem w czasie zabawy. - Jak on to zrobił - zastanawiali się na drugi dzień panowie, którzy czas spędzają na pobliskim placu im. Lecha Kaczyńskiego. - Głupi jak but, ale wyobraźnię to on ma... - dodają.
Emil S., żadna patola, normalny człowiek. Jak dowiedzieliśmy się nieoficjalnie, tamtego wieczora był mocno pijany i mało co pamięta ze swych dokonań. - Eeeee - zdołał jedynie wydukać zbolały i zmęczony alkoholowymi ekscesami. Więcej na ten temat ustalili policjanci.
- Wczoraj (29.04) około godziny 21:40 dyżurny Komendy Miejskiej Policji w Lublinie otrzymał nietypowe zgłoszenie. Z informacji przekazanych przez świadków wynikało, iż ktoś wszedł się na teren budowy przy ulicy Kołłątaja, a następnie wdrapał się do kabiny żurawia i uruchomił dźwig - opowiada nadkom. Kamil Gołębiowski z KMP w Lublinie. - Po chwili zaczął obracać ramieniem, w wyniku czego liną uszkodził m.in. latarnię.
Na Kołłątaja, które leży w ścisłym centrum Lublina, rzut kamieniem od Poczty Głównej i Placu Litewskiego, zaroiło się od służb. Pogotowie energetyczne natychmiast wyłączyło energię elektryczną. - Mężczyzna widząc interwencję zaczął uciekać. Na szczęście szybko został zatrzymany. Jak się okazało, był to 35-letni mieszkaniec Lublina. Mężczyzna został przebadany przez policjantów alkomatem. Miał blisko 3 promile alkoholu w organizmie. Po badaniach lekarskich trafił do policyjnej celi - dodaje Gołębiowski.
Czytaj też: Umierała w centrum Lublina. Dotarliśmy do świadka dramatu. "Jakby usnęła"
- Ludzie mówią, że schodząc huśtał się przez chwilę na linie - opowiada ekspedientka ze sklepu spożywczego. - Taki nasz Spider-Man - kończy z uśmiechem.
Funkcjonariusze ustalą wartość zniszczeń, sprawdzą, czy mężczyzna dokonał włamania i czy swoim zachowaniem nie spowodował zagrożenia.