O tym, że ofiara krewkiego sąsiada jest wspaniałym człowiekiem wiedzą nie tylko w Bystrzejowicach Trzecich pod Świdnikiem. Razem z żoną (byłą listonoszką) przeprowadzili się na wieś spędzić w spokoju jesień życia. Na emeryturze. Wcześniej pan Marek był jednym z najbardziej doświadczonych instruktorów nauki jazdy (na pojazdach wszelakich, od osobówek po ciężarówki i trolejbusy) w województwie. Do dzisiaj zaczepiają go byli kursanci, dziękując za przygotowanie do setek tysięcy kilometrów na drodze.
- Słowem, nie mam wrogów. Także sąsiad żył ze mną dobrze – opowiada wstrząśnięty mężczyzna. Wiele razy podwoził go swym renaut thalia do sklepu czy na przystanek. Ale Marian S. to prawdziwa zakała całej wsi. Odsiedział wyrok za współudział w zabójstwie kolegi, którego pobitego zakopali żywcem, a teraz terroryzował wieś. Sąsiadce groził nożem, krzycząc że poderżnie jej gardło.
Dzień przed feralnym zdarzeniem Marian S. wracał do domu. Pan Marek nie zauważył go po prostu. W chorej głowie zbója zrodziła się jednak myśl, że go zlekceważył. O 5.30 nazajutrz pana Marka obudził dziwny huk za oknem. Paliła się jego thalia, piękne i zadbane (jak to na profesjonalnego kierowcę przystało) auto. Niedawno włożył w niego mnóstwo pieniędzy na rozrząd, hamulce, itp. Zadzwonił na policję. Sprawcy podpalenia szukali szybko, z psem służbowym, który jak po nitce zaprowadził do domostwa Mariana S.
- Mężczyzna został zatrzymany. Trafił do policyjnego aresztu. Jak potwierdził alkomat był nietrzeźwy. Urządzenie wskazało blisko 2,5 promila alkoholu w jego organizmie – informuje Magdalena Szczepańska z policji w Świdniku.
A złoczyńca? Tylko się śmiał.
- Nie pękam! Kup następny samochód, to też ci go spalę – krzyczał do pana Marka. Na szczęście sąd nakazał aresztować go na 3 miesiące.