Emilian P. został „nagrany” przez wideorejestrator w nieoznakowanym radiowozie. Mandatu nie przyjął, a sprawa trafiła do sądu. Ten orzekł, że policyjny pomiar był niewłaściwy.
>>> Za mandat zapłacisz kartą. Patrole na Lubelszczyźnie mają już terminale [AUDIO]
>>> Pił alkohol w miejscu publicznym – trafi do więzienia na osiem lat
Skąd taka decyzja? Okazuje się, że urządzenie rejestrowało prędkość radiowozu, a nie „śledzonego” samochodu. – Ten wyrok jest precedensem – mówi dr Michał Skwarzyński, obrońca Emiliana P. – W tej sprawie sąd powiedział, że ten typ urządzenia nie powinien być stosowany w XXI wieku – dodaje.
Pan Emilian hamował, ale tego policyjny wideorejestrator już nie nagrał. Funkcjonariusze tłumaczą, że wszystko zależy od prawidłowego pomiaru – Najważniejsze jest, aby osoba, która obsługuje urządzenie, pilnowała, aby odległość między pojazdem w którym jest wideorejestrator a tym, który nagrywamy, była taka sama – tłumaczy nadkom. Radosław Kobryś z Biura Ruchu Drogowego Komendy Głównej Policji.
>>> Tir wbił się w ścianę domu. Zatrzymał się tuż przed śpiącymi dziećmi [WIDEO, ZDJĘCIA]
Wyrok lubelskiego sądu nie jest prawomocny. Policja zapowiedziała apelację. Jeśli wyrok zostanie utrzymany w kolejnej instancji – może to oznaczać lawinę takich spraw w sądach w całej Polsce.
>>> Odśnieżasz samochód w ten sposób? Możesz dostać mandat! Nawet 500 złotych [AUDIO]