Tajemnica Hydrosa tkwi w konstrukcji, która opiera się na monokoku wykonanym z lekkich materiałów kompozytowych. Niski opór mechaniczny, aerodynamiczne nadwozie i sprawny układ napędowy- te elementy wpływają na niskie straty energii dzięki czemu pojazd jest bardzo oszczędny.
Polecany artykuł:
- Jest to pojazd elektryczny, który w przyszłości będzie napędzany wodorem. Na zawodach, w których uczestniczyliśmy, był to najlżejszy pojazd w stawce. W kokpicie jest bardzo ciasno. Mamy jedną panią, która steruje Hydrosem. Tak naprawdę pojazd narodził się sam. Cały czas była chęć zrobienia czegoś dużego, czegoś innowacyjnego. Wszytko jest cały czas rozwijane - tłumaczy Tytus Tulwin, prezes Studenckiego Koła Naukowego "Napędy Lotnicze".
Prace nad projektem trwają już od ponad dwóch lat. Maszyna cały czas jest udoskonalana. Konstruktorzy przyznają, że ich głównym celem jest udział w zawodach "na wodorze" i zajęcie miejsca na podium. Do tej pory na pojazd wydano około 80 tysięcy złotych. Żeby wziąć udział w zawodach trzeba dostosować się do wymagającego regulaminu. Żeby liczyć się w zawodach pojazd powinien osiągnąć średnią prędkość 25 km/h. Do pojazdu przypisany jest określony czas wysiadania z niego. Sędziowie sprawdzają to na inspekcji technicznej. - Według regulaminu pojazd trzeba opuścić w 10 sekund - mówi Agnieszka Mikulska, kierowca Hydrosa. Określona jest też waga kierowcy- nie powinna być mniejsza niż 50 kilogramów.
- Żeby stworzyć taki pojazd, trzeba wykonać formę. W tej formie wyklejamy włókno węglowe, zalewamy je żywicą. Ten projekt tworzymy od ponad dwóch lat - opowiada Tomasz Borowiec, student Mechaniki i Budowy Maszyn. Pomimo tego, że trójkołowy Hydros jest prototypem, na świecie już jest o nim głośno. Zespół z Politechniki Lubelskiej w maju wziął udział w zawodach w La Manche gdzie jak równy z równym mierzył się z 35. innymi ekipami z całej Europy.