Trudno o piękniejsze zakończenie tej historii. Kilkanaście dni temu jeden z mieszkańców Świdnika poprosił strażników o pomoc. - Pod blokiem przy ul. Głowackiego jest malutki piesek. Ktoś prawdopodobnie wyrzucił ją z domu, bo nie spełniła jego oczekiwań. Pomóżcie - prosił przez telefon.
Kiedy mł.st. Marta Gardziała zobaczyła Palomę, zakochała się w jednej chwili. Psinka była wprawdzie brudna, zapchlona, zabiedzona i zmęczona, ale pełna radości i spragniona miłości. Zgodnie z procedurami suczka trafiła do Przytuliska dla psów, gdzie zajęto się nią starannie, w tym czasie strażnicy próbowali się dowiedzieć, czy ktoś nie szuka zguby. - Miałam nadzieję, że nikt się nie znajdzie. Pytałam wokoło, czy ktoś nie chciałby adoptować uroczej suni, która w przeciwnym razie trafi do schroniska - opowiada pani Marta, podkreślając przy tym, że w głowie miała już swój plan i marzenie, które się ziściło. Jakie?
Paloma znalazła dom. Przygarnęła ją funkcjonariuszka Straży Miejskiej
To proste: Paloma trafiła do domu strażniczki, ale ma także drugi dom: komendę Straży Miejskiej, gdzie w czasie służby pani Marty opiekują się psiaczkiem inni strażnicy. Ma swój kojec, zabawki, ręczniczek z logiem Straży Miejskiej, nie brakuje jej niczego! - Nie wyobrażam sobie, aby było inaczej. Poza tym Paloma jest naprawdę zdyscyplinowana - mruga okiem komendant SM w Świdniku Janusz Wójtowicz, który sprawdziwszy wprzódy czy nie stoją na przeszkodzie warunki formalne zgodził się na gościnę.
Kto wie, może za jakiś czas Paloma stanie się pierwszym czworonożnym strażnikiem miejskim w Świdniku?