Krasnystaw. Właściciel domu od 4 lat nie może do niego wejść
Jak informuje program "Interwencja" emitowany na antenie Polsatu, mieszkaniec Krasnegostawu chciał pomóc matce z dzieckiem, ale od 4 lat nie może wejść do domu, który jej wynajął. Mężczyzna odziedziczył go w 2014 r., po tym jak zmarli jego rodzice - budynek był również zapisany na siostrę pana Witolda. Obydwoje nie chcieli, by obiekt stał się ruderą, więc mieszkaniec Krasnegostawu wynajął go potrzebującej pomocy kobiecie, którą zresztą wcześniej znał. Był grudzień, więc we znaki dawała się już zima, a mężczyzna wziął za to tylko 400 zł, udostępniając też nowym lokatorom działkę do uprawiania. W 2019 r. matka dziecka przestała jednak płacić za wynajem, a pod tym samym adresem została zarejestrowana... firma transportowa. Z związku z tym pan Witold wypowiedział kobiecie umowę, a ta przysłała pismo potwierdzające gotowość wyprowadzki, ale od 4 lat ciągle tam mieszka i nie wpuszcza go do środka. Teraz dołączył do niej jej partner.
- Nie zezwalam na filmowanie. Proszę wysłać tego właściciela, żeby się leczył, najlepiej - powiedział do kamery "Interwencji" konkubent wynajmującej.
- Właściciela, żeby się leczył? Przecież nie macie państwo tutaj żadnej umowy - odpowiedziała reporterka. - Jesteśmy chronieni prawem, co najmniej do kwietnia - kontynuował mężczyzna.
Prawo bezradne wobec "dzikich lokatorów"
Jak informuje "Interwencja", w walce z "dzikimi lokatorami" nie pomogła policja, bo kobieta nie wpuściła do domu również mundurowych. Jak się okazuje, miała do tego prawo jako osoba "sprawująca władzę nad domem". Pan Witold i jego bliscy są teraz w patowej sytuacji.
- Czujemy bezsilność, niemoc, frustrację! Jesteśmy po prostu zbulwersowani tym wszystkim. Dopóki się nie zmieni prawa w Polsce, ludzie będą tego nadużywać - mówi "Interwencji" syn poszkodowanego.