Pan Wacław mimo poważnego wieku, wciąż imponuje sprawnością fizyczną i bystrością umysłu, świetnie dając sobie radę na co dzień. Emerytowany nauczyciel w życiu widział niejedno, przez lata jako statysta wziął udział w kilkudziesięciu filmach fabularnych i reklamowych (m.in. Ogniem i Mieczem, Wesele, Na dobre i na złe), ale takiej brudnej gry się nie spodziewał.
- Zdrowie już nie to - przyznał w myślach konsultantowi, który zaproponował mu przez telefon niesamowitą w skutkach kurację. Tych preparatów próżno jednak szukać gdziekolwiek, ich zdjęć nie ma nawet w Internecie, ale skąd pan Wacław miał o tym wiedzieć? Pierwsza paczuszka kosztowała go 109 zł. Na to był przygotowany, ale tydzień później dostał następną, za 200 zł. Głos w słuchawce nie był już miły.
- Ma pan umowę na 2 lata. Musi pan kupować, inaczej płaci pan karę 900 zł - usłyszał. Potem przyszły jeszcze dwie przesyłki, za które zapłacił 400 zł. Wtedy poprosił o pomoc policję. Dzielnicowa Kotarska, która odwiedziła go w domu od razu uznała, że to oszustwo grubymi nićmi szyte. Miała przed sobą trudnego przeciwnika.
- Robili wszystko, aby utrudnić kontakt z firmą. Nie było strony internetowej, infolinii... - opowiada policjantka. Odnalazła numery, z których onegdaj dzwonili do pana Wacława konsultanci i zderzyła się z murem niechęci. - Kiedy jeden z nich usłyszał, że jestem z policji, po prostu się rozłączył - dodaje policjantka.
Tyle tylko, że nikt po tamtej stronie nie wiedział, że asp. Kotarska się nie poddaje. Udało się jej zdobyć adres mejlowy, pod który poczęła pisać mejle z prośbą o wytłumaczenie. Oficjalnie, z adresu służbowego. Dystrybutor suplementów uznał zapewne, że to nie przelewki. Przestali męczyć pana Wacława i straszyć karami, pozwolili odesłać preparaty i oddał pieniądze. Co do grosza!
- Co ja bym bez pani zrobił - cieszy się pan Wacław. Roksana Kotarska nie kryje satysfakcji. - To jest najważniejsze i najpiękniejsze w mojej pracy. Pomaganie ludziom - mówi policjantka z 13 letnim stażem.