Przypomnijmy - Bartłomiej B. uciekł w nocy z niedzieli na poniedziałek (6/7.10) ze szpitala w Radecznicy. Dziennikarze "Super Expressu" od razu przekazali, że mężczyzna przebywał w sali pilnowanej przez dwóch strażników więziennych, których w nocy zmorzył sen. Wstał z łóżka, następnie założył na piżamę ubrania, które znalazł i był gotowy do ucieczki. Zwiał przez okno w łazience.których w nocy zmorzył sen. - Chyba salowa zauważyła, że go nie ma, jak robiła obchód przed świtem - mówi nam osoba z personelu szpitalnego.
Funkcjonariusze spali na służbie? Surowe konsekwencje
Sprawę ucieczki wyjaśniają prokuratorzy z Zamościa. Toczy się tam śledztwo w sprawie niedopełnienia obowiązków przez funkcjonariuszy Służby Więziennej, którzy powinni pilnować podejrzanego w szpitalu. Za takie przestępstwo może im grozić do trzech lat więzienia.
- Dotychczas przeprowadzone czynności dowodowe, w szczególności oględziny zapisu monitoringu potwierdziły, iż w czasie samouwolnienia Bartłomieja B. zachowanie funkcjonariuszy Służby Więziennej wykonujących konwój było rażąco nieprawidłowe - mówi nam prok. Rafał Kawalec, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Zamościu.
Z dotychczasowych ustaleń wynika, że funkcjonariusze nie przebywali w jednym pomieszczeniu z osobą pozbawioną wolności, nie sprawowali bezpośredniego nadzoru nad nią, co umożliwiło Bartłomiejowi B. zdjęcie kajdanek zespolonych, swobodne poruszanie po szpitalu i ostatecznie opuszczenie przez niego budynku szpitala. - Z ustaleń wynika bowiem, iż w czasie poprzedzającym ucieczkę jak i po niej, dwaj funkcjonariusze SW spali w czasie pełnienia służby - nie owija w bawełnę prok. Kawalec, z którym rozmawiał dziennikarz "Super Expressu".
Póki co, nikt ze strażników nie usłyszał zarzutów, za to stanowisko stracił płk Piotr Burak, szef lubelskiej Służby Więziennej. Zarzuty usłyszy natomiast Bartłomiej B., który będzie w tym tygodniu przesłuchiwany. Nie tylko te związane z ucieczką. Jak się dowiedzieliśmy, usłyszy także zarzut zabójstwa Stanisława B. (swojego ojca), który umarł na początku września w szpitalu. Do tej pory oskarżono go o usiłowanie zabójstwa ojca. W sprawie pojawiła się informacja, że od nocnej ucieczki Bartłomieja B. do zgłoszenia tego faktu policji minęło kilka godzin. W dniu ucieczki podejrzanego Komenda Miejska Policji w Zamościu informowała, że zgłoszenie dostała po 7:00.
Bartłomiej B. został złapany przez policyjnych łowców głów w małej wiosce na Podkarpaciu, lasami przeszedł grubo ponad 100 km. Miał na sobie nowe ubranie, miał także mapę Polski. - Chciałem na południe Europy - powiedział zaskoczony, kiedy na ręku zatrzasnęły mu się kajdanki.
Zbrodnia we wsi pod Biłgorajem. Bartłomiej zabił siekierą brata i ojca
Do zbrodni miało dojść w lipcu. Jak informowaliśmy na łamach „Super Expressu” zwłoki 45-letniego mężczyzny i nieprzytomnego 65-latka policja znalazła na początku lipca w jednym z domów w miejscowości Zagumnie pod Biłgorajem. Śledczy przedstawili Bartłomiejowi B. zarzut zabójstwa i usiłowania zabójstwa.
Według ustaleń, zadał bratu co najmniej trzy ciosy siekierą w głowę. W wyniku obrażeń ośrodkowego układu nerwowego, pokrzywdzony zmarł na miejscu. Podejrzany również dwukrotnie ranił siekierą swojego ojca w głowę, powodując u niego ciężkie obrażenia zagrażające życiu. Mężczyzna przebywał w szpitalu z licznymi złamaniami kości czaszki. Lekarzom nie udało się go ocalić.