Monika B. mieszka z rodziną w małej wsi pod Łukowem. - W życiu nie uwierzę, że ona mogła coś zrobić takiego - twierdzi pan Marian, mąż kobiety i ojciec Julki. Mężczyzna jest w szoku. - Przecież bym coś zauważył i zareagował. Julcia też by powiedziała, to mądre dziecko jest. Kochane. Przecież by coś na badaniach wcześniej wyszło. Ona od 2 roku życia choruje. To przyszło nagle, nie wiadomo skąd. Kochamy ją bardzo, zabawki jej robię. Kucyki nawet ma swoje, uwielbia konie, prowadzam ją na nich - dodaje z żalem.
9-letnia Julka chodzi do pierwszej klasy. Ma nauczanie indywidualne. Według ustaleń prokuratura, Monika B. urządziła córce piekło. 43-laka usłyszała zarzut znęcania się ze szczególnym okrucieństwem. - Kobieta od 2017 roku doprowadzała do kontaktu skóry dziecka z nieustaloną płynną substancją toksyczną o cechach drażniących/żrących, powodując rozległe zmiany skórne w różnych fazach rozwoju. Doszło do trwałego, istotnego zeszpecenia dziecka, zaburzającego normalne społeczne funkcjonowanie człowieka i spełnianie adekwatnych do kolejnych etapów życia ról społecznych - informuje nadkomisarz Andrzej Fijołek, Rzecznik Prasowy KWP w Lublinie.
Dziewczynka straciła m.in. część prawego ucha. Monika B. tłumaczyła lekarzom, że córka choruje. Na leczenie 9-letniej dziewczynki wielokrotnie prowadzone były zbiórki pieniędzy. Z internetu zniknęły już założone wcześniej zbiórki na ten cel.
Sąsiedzi nie mają dobrej opinii o Monice. - Diabeł wcielony, niech się smaży w piekle - mówi krewny jej męża. - Sam widziałem, że ją specjalnie sadzała w miejscu, gdzie były kleszcze - dodaje. Inni zwracają uwagę, że Monika coraz bardziej chowała córkę przed ludźmi. - Może nie chciała, żeby się dziecko wygadało? - zgadują.
- Ona nie robi, tylko z tego dziecka żyje - powiedział jeden z sąsiadów.
Monika B. nie przyznała się do zarzucanych czynów. Kobieta została tymczasowo aresztowana. Grozi jej 20 lat w więzieniu.
Listen on Spreaker.